Głównymi kwestiami rozpatrywanymi przez sobór miało być zakończenie schizmy w Kościele oraz wykorzenienie herezji. Zawezwano do stawienia się obu antypapieży oraz wiodącego propagatora nowych zapatrywań — Jana Husa. Pierwsi dwaj, mając na względzie własne bezpieczeństwo, nie przybyli osobiście, ale byli reprezentowani przez swych delegatów. Papież Jan, choć oficjalnie był organizatorem soboru, pojawił się na nim pełen złych przeczuć, podejrzewając, że cesarz nosi się z ukrytym zamiarem usunięcia go; obawiał się, że zostanie rozliczony za przestępstwa hańbiące tiarę, jak również za zbrodnie, dzięki którym ją posiadł. Mimo to wjechał do Konstancji z wielką pompą, w asyście duchownych najwyższej rangi, w towarzystwie całej dworskiej świty. Na jego powitanie wyszli wszyscy dygnitarze miasta wraz z nieprzebranym tłumem mieszkańców. Nad jego głową niesiono złoty baldachim podtrzymywany przez czterech sędziów najwyższych. Przed nim niesiono monstrancję, a kardynałowie i arystokraci w bogatych strojach stanowili imponujący orszak.
W tym samym czasie do Konstancji zbliżał się inny wędrowiec. Hus był świadom grożących mu niebezpieczeństw. Rozstał się ze swymi przyjaciółmi tak, jakby miał nigdy się już z nimi nie zobaczyć, i wyruszył w drogę, czując, że prowadzi go ona na stos. Bez względu na to, że otrzymał list żelazny od króla Czech, a gdy już był w podróży również drugi od cesarza Zygmunta, podjął wszelkie kroki na wypadek swojej śmierci.
W liście zaadresowanym do przyjaciół w Pradze napisał: „Moi bracia, (…) wyruszam z listem żelaznym od króla, aby spotkać moich śmiertelnych wrogów, których jest wielu. (…) polecam się cały wszechmogącemu Bogu, mojemu Zbawicielowi; ufam, że wysłucha waszych żarliwych modlitw, że włoży w moje usta swoją roztropność i mądrość, abym mógł dać im odpór; i że obdarzy mnie Duchem Świętym, aby uzbroić mnie w swoją prawdę, abym z odwagą mógł stawić czoła pokusom, więzieniu, a jeśli będzie trzeba, także okrutnej śmierci.
-68-
Jezus Chrystus cierpiał dla swych umiłowanych; czy więc pwinniśmy być zdziwieni, że pozostawił nam swój przykład, abyśmy mogli sami cierpliwie przetrzymać to wszystko dla naszego zbawienia? On jest Bogiem, a my Jego stworzeniami; On jest Panem, a my Jego sługami; On jest Gospodarzem świata, my niegodnymi uwagi śmiertelnikami — a jednak cierpiał! Dlaczego więc nie powinniśmy również cierpieć, szczególnie kiedy cierpienie ma służyć oczyszczeniu? Dlatego, ukochani, jeśli moja śmierć miałaby przyczynić się do Jego chwały, módlcie się, aby nadeszła szybko i żeby mógł On uzdolnić mnie, bym niewzruszenie zniósł wszystkie moje niedole. Jeśli jednak lepiej będzie, abym wrócił między was, módlmy się do Boga, żebym wrócił niesplamiony — to jest, abym zostawił moim braciom doskonały przykład do naśladowania, nie zataiwszy ani krztyny prawdy ewangelii. Prawdopodobnie zatem nigdy już nie ujrzycie mnie w Pradze; jednak jeśli wola wszechmogącego Boga raczy łaskawie mnie wam przywrócić, czyńmy z niezłomnym sercem postępy w znajomości Jego prawa i w miłości do Niego”.
W innym liście, skierowanym do księdza, który stał się uczniem ewangelii, Hus z głęboką pokorą pisał o własnych błędach, oskarżając się o to, że „odczuwał przyjemność, nosząc bogate szaty i marnując całe godziny na pozbawionych celu zajęciach”. Potem dodał chwytające za serce napomnienia: „Niech twój umysł będzie zajęty chwałą Bożą i zbawieniem, a nie posiadaniem dóbr i pozycji. Strzeż się ozdabiania twego domu bardziej niż twojej duszy; a przede wszystkim poświęć troskę budowli Bożej. Bądź poświęcony i pokorny wobec biednych i nie marnuj zdrowia przez posty. Obawiam się, że jeśli nie naprawisz swojego życia i nie porzucisz rzeczy zbytecznych, zostaniesz srogo ukarany, podobnie jak to się stało ze mną. (…) Znasz moje nauczanie, ponieważ od dzieciństwa przyjmowałeś moje wskazówki; dlatego nie ma sensu, abym pisał ci cokolwiek więcej. Zaklinam cię jednak przez miłosierdzie naszego Pana, abyś nie naśladował mnie w żadnej ze złych rzeczy, w których kiedykolwiek sam upadłem”. Opatrzywszy list pieczęcią, dopisał: „Zaklinam cię, abyś nie złamał tej pieczęci, zanim nie będziesz miał pewności, że umarłem”.
Podczas podróży Hus wszędzie dostrzegał oznaki rozpowszechnienia się jego nauk oraz przychylności, z jaką spotykała się jego sprawa. Ludzie gromadzili się tłumnie, aby się z nim spotkać, a na ulicach niektórych miast towarzyszyły mu miejscowe władze.
Gdy przybył do Konstancji, zagwarantowano mu pełną swobodę. Do żelaznego listu cesarza dodano jeszcze osobiste zapewnienie ochrony ze strony papieża. Jednak te poważne i powtarzane zapewnienia zostały pogwałcone, a reformator w krótkim czasie został z rozkazu papieża i kardynałów aresztowany i wrzucony do ohydnego lochu. Później przeniesiono go do pilnie strzeżonego zamku za Renem i tam nadal więziono. Papież niewiele zyskał na tej wiarołomnej decyzji i wkrótce sam został uwięziony w tym samym więzieniu. Przed trybunałem udowodniono mu, że winien jest najbardziej nikczemnych przestępstw, w tym morderstwa, symonii, cudzołóstwa oraz „grzechów, których nazwy nie godzi się wymieniać”. Potwierdził to sam sobór. Ostatecznie pozbawiono go tiary i osadzono w więzieniu. Usunięto również obu antypapieży i wybrano nowego biskupa Rzymu.
Chociaż papież winien był o wiele większych zbrodni niż te, o jakie kiedykolwiek Hus oskarżał duchowieństwo i z powodu których żądał reformy, to jednak ten sam sobór, który zdetronizował papieża, posunął się do zniszczenia reformatora. Uwięzienie Husa wywołało w Czechach wielkie oburzenie. Wpływowi arystokraci skierowali do soboru
-69-
żywy protest przeciwko takiemu pogwałceniu prawa. Cesarz, który niechętnie zezwolił na złamanie wystawionego przez siebie listu żelaznego, sprzeciwiał się takiemu postępowaniu wobec Husa. Jednak wrogowie reformatora byli rozwścieczeni i zdecydowani. Odwołali się do uprzedzeń, jakie żywił cesarz, do jego obaw i gorliwości wobec Kościoła. Przedstawili długą argumentację, aby wykazać, że „nie powinno się podzielać wspólnej wiary z heretykami ani osobami podejrzanymi o herezję, choćby byli oni wyposażeni w listy żelazne od cesarza i królów”. W taki sposób osiągnęli swój cel.
Hus osłabiony chorobą i uwięzieniem — z powodu wilgotnego, odrażającego zaduchu, jaki panował w jego lochu, dostał gorączki, która nieomal pozbawiła go życia — stanął wreszcie przed radą. Skuty ciężkimi łańcuchami stał przed cesarzem, którego honor i wierność miały gwarantować mu bezpieczeństwo. Podczas długiego procesu niezłomnie bronił prawdy, a w obecności zgromadzonych dygnitarzy kościelnych I państwowych złożył uroczysty i płomienny protest przeciw zepsuciu wśród hierarchów. Kiedy zażądano od niego, aby wybrał, czy woli odwołać swe nauki, czy ponieść śmierć, przyjął los męczennika. Wspierała go Boża łaska. Podczas tygodni cierpienia, jakie poprzedzały wykonanie wyroku, jego serce wypełnił niebiański pokój. „Piszę ten list” —
zwracał się do przyjaciela — „w moim więzieniu, ręką okutą w kajdany, oczekując na jutrzejsze wykonanie wyroku. (…) Kiedy w obecności Jezusa Chrystusa spotkamy się w zachwycającym pokoju przyszłego życia, dowiesz się, jak miłosiernym przedstawił mi Bóg samego siebie, jak skutecznie wspierał mnie pośród mych pokus i prób”.
W mroku swojego lochu przewidział triumf prawdziwej wiary. Wracając w snach do kaplicy w Pradze, gdzie głosił ewangelię, widział, jak papież i jego biskupi ścierają przedstawiające Chrystusa obrazy, które on sam namalował na jej ścianach. „Ta wizja smuciła go. Następnego dnia zobaczył jednak wielu malarzy zajętych odnawianiem obrazów, którzy malowali ich jeszcze więcej i w żywszych kolorach. Otaczał ich nieprzebrany tłum, a gdy tylko zakończyli swoje dzieło, zawołali: «Niechże teraz papieże i biskupi przychodzą; nigdy już ich nie zetrą!»”. Gdy reformator opowiadał swój sen, dodał: „Twierdzę z całą pewnością, że obraz Chrystusa nigdy nie zostanie zatarty. Mogą chcieć go zniszczyć, ale zostanie on namalowany we wszystkich sercach dzięki mówcom o wiele lepszym niż ja”.
Hus po raz ostatni stanął przed soborem. Było to ogromne i znakomite zgromadzenie — cesarz, książęta imperium, królewscy posłowie, kardynałowie, biskupi i księża oraz potężny tłum, który przybył, aby śledzić wydarzenia tego dnia. Ze wszystkich stron ówczesnego chrześcijańskiego świata zgromadzili się świadkowie owej pierwszej wielkiej ofiary w długiej walce, która miała zapewnić wolność sumienia.
-70-
Zawezwany, aby przedstawić ostateczną decyzję, Hus oznajmił, że odmawia odwołania swych nauk, a skupiając badawcze spojrzenie na monarsze, którego przyrzeczenie zostało tak bezwstydnie pogwałcone, powiedział: „Zdecydowałem, aby z własnej woli stawić się przed tym zgromadzeniem, pod ochroną obecnego tu imperatora i w zaufaniu do niego”. Gdy oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się ku cesarzowi, jego twarz oblał purpurowy rumieniec.
Ogłoszono wyrok i rozpoczęła się ceremonia pozbawienia więźnia godności duchownego. Biskupi ubrali go w szaty kapłańskie, a gdy je założył, powiedział: „Nasz Pan Jezus Chrystus został odziany w białą szatę, by zostać poniżonym, kiedy Herod zaprowadził go przed Piłata”. Gdy jeszcze raz wezwano go, aby odwołał to, co głosił, odparł, zwracając się do zebranych: „Z jaką twarzą patrzyłbym w niebo? Jak mógłbym popatrzeć w oczy tym tłumom ludzi, którym głosiłem czystą ewangelię? Nie; cenię ich zbawienie bardziej niż to biedne ciało, teraz skazane na śmierć”. Kolejno zdejmowano z niego kapłańskie szaty, a każdy biskup, dokonując swojej części ceremonii, wypowiadał klątwę. W końcu „włożyli mu na głowę czapkę przypominającą stożkowatą infułę z papieru, na której wymalowano straszne postacie demonów, a z przodu widniało wyraźne słowo «Arcyheretyk». «Z największą radością» — powiedział Hus — «poniosę tę koronę wstydu dla Twego imienia, o, Jezu, który dla mnie nosiłeś koronę z ciernia»”.
Gdy go w ten sposób odziano, „duchowni powiedzieli: «Teraz oddajemy twoją duszę diabłu». «A ja» — odparł Hus, podnosząc oczy ku niebu — «oddaję mego ducha w Twoje ręce, o, Panie Jezu, ponieważ to Ty mnie odkupiłeś»”.
Następnie został przekazany władzom świeckim i zaprowadzony na miejsce egzekucji. Szła za nim olbrzymia procesja, setki zbrojnych, księży i biskupów w kosztownych szatach, a także mieszkańcy Konstancji. Kiedy przywiązano go do słupa i wszystko było gotowe, aby podłożyć ogień, jeszcze raz zapytano męczennika, czy odwoła swoje błędy, by ocalić samego siebie. „Jakie błędy miałbym odwołać?” — zapytał Hus. — „Wiem, że nie jestem niczemu winien. Wzywam Boga na świadka, że wszystko, co napisałem i co głosiłem, robiłem, mając na celu zbawienie dusz od grzechu i zatracenia; i dlatego z największą radością potwierdzę własną krwią tę prawdę, którą spisałem i głosiłem”. Kiedy rozgorzały wokół niego płomienie, zaczął śpiewać: „Jezu, synu Dawida, zmiłuj się nade mną” — i śpiewał, aż jego głos zamilkł na zawsze.