Na zarzuty wrogów, którzy naigrawali się z kruchości jego sprawy, Luter odparł: „Kto wie, czy skoro Bóg wybrał i powołał mnie, a oni nie obawiając się tego, pogardzają mną, czy nie pogardzają samym Bogiem? Mojżesz był sam podczas wyjścia z Egiptu; Eliasz był sam podczas rządów króla Achaba; Izajasz samotny w Jerozolimie; Ezechiel w Babilonie. (…) Bóg nigdy nie wybierał na proroka ani najwyższego kapłana, ani innej wysoko postawionej osoby, ale zazwyczaj wybierał pospolitych i pogardzanych ludzi, a raz nawet pasterza Amosa. W każdym stuleciu święci musieli strofować wielkich, królów, książąt, kapłanów i mędrców, narażając swoje życie. (…) Nie mówię, że jestem prorokiem; mówię tylko, że powinni się mieć na baczności, ponieważ jestem sam, a ich jest wielu. Jestem pewien, że Słowo Boże jest ze mną, a przy nich go nie ma”.
Jednak decyzja Lutra o odłączeniu się od Kościoła nie obyła się bez straszliwej walki, jaką staczał sam ze sobą. To o tym czasie napisał: „Każdego dnia coraz bardziej czuję, jak trudno jest odłożyć na bok skrupuły, jakie wpojono człowiekowi w dzieciństwie. Och, ile bólu mi to sprawiło, aby usprawiedliwić się przed sobą samym, że ośmieliłem się stanąć samotnie przeciw papieżowi i zasugerować, że jest antychrystem, chociaż wiedziałem, że Pismo jest po mojej stronie. Jakież były udręki mego serca! Jak wiele razy zadawałem samemu sobie owo pytanie, które tak często brzmiało z ust papistów: «Jedynie ty sam jesteś mądry? Czy wszyscy inni mogą się mylić? A jak to będzie, kiedy po wszystkim okaże się, że to ty byłeś w błędzie i pociągnąłeś za sobą tak wielu, którzy zostaną przeklęci na wieki?». Oto jak walczyłem z samym sobą i z szatanem, dopóki Chrystus swym nieomylnym słowem nie umocnił mego serca przeciw owym wątpliwościom”.
-92-
Papież zagroził Lutrowi ekskomuniką, jeżeli ten nie odwoła swych nauk, i oto groźba została spełniona. Ukazała się nowa bulla ogłaszająca ostateczne oddzielenie się reformatora od Kościoła rzymskiego, stwierdzająca, że został on przeklęty przez niebo oraz nakładająca to samo potępienie na wszystkich, którzy przyjęliby jego doktryny. Wielki spór rozgorzał na dobre.
Wszyscy, których Bóg powołał, aby głosili prawdy szczególnie ważne w ich czasie, spotkają się ze sprzeciwem. W dniach Lutra głoszona była prawda o szczególnym znaczeniu na tamten czas; dziś również istnieje prawda dla współczesnego Kościoła. Ten, który czyni wszystko zgodnie ze swoją wolą, stawia ludzi w różnych okolicznościach i zleca im zadania ściśle związane z czasami, w których żyją. Jeśli doceniali światło, jakie zostało im udzielone, horyzonty prawdy otwierały się przed nimi jeszcze szerzej. Jednak dziś większość nie jest spragniona prawdy bardziej niż było to w czasach, kiedy sprzeciwiali się jej zwolennicy papieża występujący przeciw Lutrowi. Podobnie jak w minionych dniach ludzie są bardziej skłonni akceptować raczej tradycje i teorie stworzone przez człowieka niż Słowo Boże. Ci, którzy przedstawiają prawdę na dany czas, nie powinni oczekiwać większej przychylności niż pierwsi reformatorzy. Wielki bój między prawdą a błędem, między Chrystusem a szatanem ma przybrać na sile tuż przed zakończeniem historii tego świata.
Jezus powiedział do swych uczniów: „Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo moje zachowali i wasze zachowywać będą” (J 15,19-20). Z drugiej zaś strony nasz Pan wyraźnie powiedział: „Biada wam, gdy wszyscy ludzie dobrze o was mówić będą; tak samo bowiem czynili fałszywym prorokom ojcowie ich” (Łk 6,26). Dziś duch tego świata pozostaje w niezgodzie z duchem Chrystusa w nie mniejszym stopniu niż dawniej, a ci, którzy głoszą Słowo Boże w całej jego czystości, nie będą odbierani z większą przychylnością niż wówczas. Formy sprzeciwu wobec prawdy mogą ulegać zmianie, wrogość może nie być okazywana tak otwarcie, ponieważ stała się bardziej wyrafinowana; nadal istnieje jednak ten sam antagonizm i będzie się on objawiał aż do końca czasów.
-93-
Rozdział 8 – LUTER PRZED SEJMEM
Na tron Niemiec wstąpił nowy cesarz — Karol V. Wysłannicy Rzymu pospieszyli, aby złożyć mu gratulacje oraz nakłonić monarchę, by użył swej władzy przeciw reformacji. Z drugiej strony elektor saski, któremu w dużej mierze Karol zawdzięczał swą koronę, błagał go, aby nie podejmował żadnych kroków wobec Lutra, dopóki nie zostanie on wysłuchany. W ten sposób cesarz znalazł się w kłopotliwej i krępującej sytuacji. Zwolenników papieża nie zadowoliłoby nic innego jak cesarski edykt skazujący Lutra na śmierć. Natomiast elektor oznajmił stanowczo, że „ani Jego Cesarska Mość, ani ktokolwiek inny nie wykazał błędności pism Lutra”; dlatego poprosił, „aby doktor Luter został wyposażony w list żelazny, aby mógł stawić się przed trybunałem składającym się z ludzi uczonych, pobożnych i bezstronnych”.
Uwaga wszystkich stronnictw była w tym czasie skierowana na zjazd księstw niemieckich, który rozpoczął się w Wormacji wkrótce po objęciu tronu przez Karola. To zgromadzenie narodowe miało rozstrzygnąć ważne kwestie polityczne; po raz pierwszy też książęta niemieccy mieli spotkać się ze swoim młodym monarchą na naradzie. Ze wszystkich części kraju przybyli dygnitarze kościelni i państwowi. Możni członkowie dawnych arystokratycznych rodów skupieni na swoim dziedzictwie; książęta Kościoła w pełni świadomi swej wysokiej pozycji i władzy; wytworni książęta z uzbrojoną świtą; ambasadorowie obcych i odległych krajów — wszyscy zebrali się w Wormacji. A jednak w tym ogromnym zgromadzeniu tematem, który budził najgłębsze zainteresowanie, była sprawa saskiego reformatora.
Karol zawczasu nakazał elektorowi, aby zabrał ze sobą na sejm Lutra, któremu zapewnił ochronę i obiecał swobodną dyskusję na sporne tematy z kompetentnymi osobami. Luter bardzo pragnął stawić się przed cesarzem. Jego zdrowie w tym czasie było mocno nadwerężone, a jednak napisał do elektora: „Jeśli nie będę mógł jechać do Wormacji w dobrym zdrowiu, zostanę tam zawieziony w chorobie. Ponieważ wzywa mnie cesarz, nie mogę wątpić, że jest to wezwanie od samego Boga. Jeżeli będą pragnęli użyć przeciwko mnie siły, co jest wielce prawdopodobne (ponieważ to nie na ich rozkaz mam się stawić), oddaję sprawę w ręce Pana. Nadal żyje i króluje Ten, który ocalił trzech młodzieńców z ognistego pieca. Jeśli On nie zechce mnie ocalić, moje życie nie jest wiele warte. Nie dopuśćmy do tego, aby ewangelia została wystawiona na pośmiewisko nikczemnych; przelejmy za nią naszą krew, aby nie triumfowali. Nie do mnie należy decyzja, czy do zbawienia innych przyczyni się bardziej moje życie czy może śmierć. (…) Możesz oczekiwać ode mnie wszystkiego (…) prócz ucieczki i pokajania się. Nie jestem w stanie uciec, a tym bardziej się wycofać”.
-94 –
Gdy Wormację obiegła wieść, że Luter ma pojawić się przed sejmem, zapanowało powszechne poruszenie. Legat papieski Aleander, którego wyznaczono, aby zajął się tym przypadkiem, był zaniepokojony i wściekły. Wiedział, że wynik może stać się katastrofą dla papiestwa. Rozpoczęcie śledztwa w sprawie, w której papież już ogłosił wyrok potępiający, mogło wzbudzić pogardę wobec autorytetu wszechwładnego biskupa Rzymu. Co więcej, przeczuwał, że celne i niezbite argumenty tamtego człowieka mogą sprawić, iż wielu książąt wycofa swe poparcie dla sprawy papieża. Dlatego też w bardzo natarczywy sposób upomniał Karola, aby nie dopuścił do pojawienia się Lutra w Wormacji. Mniej więcej w tym czasie ukazała się bulla oznajmiająca ekskomunikę nałożoną na Lutra; w połączeniu z naciskiem ze strony legata sprawiło to, że cesarz ustąpił. Napisał do elektora, że skoro Luter nie chce wyrzec się swoich nauk, musi pozostać w Wittenberdze.
Nieusatysfakcjonowany swoim zwycięstwem Aleander działał nadal, wykorzystując całą swą przebiegłość i władzę, aby doprowadzić do potępienia Lutra. Z wytrwałością godną lepszej sprawy uporczywie skupiał uwagę książąt, duchownych i innych członków zgromadzenia na tym temacie, oskarżając reformatora o „wywrotowość, bunt, bezbożność i bluźnierstwo”. Jednak gwałtowność i porywczość, jakie przy tym objawiał, demaskowały ducha, który nim kierował. „Powoduje nim raczej nienawiść i żądza zemsty” — stwierdzano powszechnie — „niż gorliwość i pobożność”. Większość ludzi zebranych na sejmie była skłonna do przychylnego traktowania sprawy Lutra.
Aleander ze zdwojonym zapałem naciskał, aby cesarz spełnił obowiązek i zrealizował papieskie edykty. Jednak na terenie Niemiec nie mogło się to odbyć inaczej niż za zgodą książąt; Karol, ostatecznie ulegając natarczywości legata, kazał mu przedstawić całą sprawę przed sejmem. „Był to szczęśliwy dzień dla nuncjusza. Zgromadzenie było wielkie, a sprawa jeszcze większa. Aleander występował w imieniu Rzymu (…) matki i pani wszystkich Kościołów”. Miał stać na straży księstwa Piotrowego przed zgromadzonymi księstwami chrześcijaństwa. „Posiadał dar wymowy i stanął na wysokości zadania. Opatrzność zrządziła, że zanim Rzym został potępiony, miał ukazać się i przemawiać przez najzdolniejszych jego mówców w obecności najbardziej dostojnych sędziów”. Ci, którzy sprzyjali reformatorowi, oczekiwali skutków przemowy Aleandra pełni złych przeczuć. Nie było elektora Saksonii, ale niektórzy z jego reprezentantów, postępując zgodnie z jego zarządzeniem, zajęli się sporządzeniem notatek z przemowy nuncjusza.