Aby zapewnić sobie łaskę nieba, pokutujący łamali prawa Boże, łamiąc prawa natury. Uczono ich, by unikać więzi, które Stwórca przeznaczył jako błogosławieństwo i radość człowieka na ziemi. Na cmentarzach spoczywają miliony ofiar, które strawiły swoje życie na bezowocnych próbach ujarzmienia swoich naturalnych skłonności jako wrogich Bogu, tłumiąc każdą myśl pełną współczucia i uczucie sympatii wobec bliźnich.
Jeśli pragniemy zrozumieć determinację w okrucieństwie szatana, przejawianą przez niego w ciągu setek lat nie wśród tych, którzy nigdy nie słyszeli o Bogu, ale w samym sercu chrześcijaństwa i w całej jego historii, musimy przyjrzeć się dziejom katolicyzmu. Dzięki temu rozległemu systemowi zwodzenia książę zła osiąga swój cel, hańbiąc Boga i przysparzając niedoli człowiekowi. Kiedy zaś widzimy, że udaje mu się ukryć i wykonać swoją pracę za pośrednictwem przywódców Kościoła, możemy lepiej zrozumieć, dlaczego tak bardzo nienawidzi on Biblii. Gdyby czytano tę księgę, objawiłyby się miłosierdzie i miłość Boża; dostrzeżono by, że Bóg nie nałożył na ludzi żadnego z tych ciężkich brzemion. Wszystko, o co prosi Bóg, to złamane i skruszone serce oraz pokorny i posłuszny duch.
Chrystus nie dał w swoim życiu przykładu, aby mężczyźni czy kobiety zamykali się w klasztorach, żeby przystosować się do nieba. Nigdy nie uczył, że należy tłumić miłość i współczucie. Jego własne serce przepełniała miłość. Im bardziej człowiek zbliża się do moralnej doskonałości, im delikatniejsze są jego uczucia, tym wyraźniejsze jest jego postrzeganie grzechu i tym głębsze jest jego współczucie dla cierpiących. Papież twierdzi, że jest namiestnikiem Chrystusa — czy jednak jego charakter wytrzyma porównanie z charakterem Chrystusa? Czy Chrystus kiedykolwiek skazywał ludzi na więzienia lub tortury, ponieważ nie składali Mu hołdu jako Królowi Niebios? Czy słyszano, aby posłał na śmierć kogokolwiek, kto Go nie akceptował?
-342-
Kiedy zlekceważyli Go mieszkańcy samarytańskiego miasteczka, apostoł Jan pełen oburzenia zapytał: „Panie, czy chcesz, abyśmy słowem ściągnęli ogień z nieba, który by ich pochłonął, jak to i Eliasz uczynił?”. Jezus popatrzył na swojego ucznia ze współczuciem i ganiąc jego szorstkość, powiedział: „Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusze ludzkie, ale je zachować” (Łk 9,54.56). Jak inny był duch przejawiany przez Chrystusa od tego, którym kierował się człowiek głoszący, że jest Jego namiestnikiem.
Kościół rzymski prezentuje dziś światu zupełnie inne oblicze, pokrywając przeprosinami zapis straszliwych okrucieństw. Ubrał się w szatę upodabniającą go do Chrystusa, jednak jego natura się nie zmieniła. Każda istniejąca w przeszłości zasada, którą rządzi się papiestwo, istnieje również teraz. Doktryny wymyślone w czasach najgłębszych ciemności są nadal podtrzymywane. Niech nikt się nie oszukuje. Papiestwo, które protestanci są gotowi obdarzać czcią, jest tym samym, które władało światem w dniach reformacji, kiedy mężowie Boży wystąpili, narażając swoje życie, aby ujawnić jego nieprawość. Wykazuje ono tę samą dumną i arogancką postawę, którą miało, rządząc królami i książętami i domagając się należnych Bogu przywilejów. Nie kieruje nim mniej okrutny czy despotyczny duch niż wówczas, kiedy łamało ono wolność człowieka i zabijało świętych Najwyższego.
Papiestwo jest dokładnie takie, jak opisuje to proroctwo mówiące o odstępstwie w czasach ostatecznych (2 Tes 2,3-4). Postępuje tak, aby jak najlepiej osiągnąć swój cel, jednak pod tą zmieniającą się skórą kameleona ukrywa ono niezmienny jad węża. Głosi ono: „Nie powinno się wierzyć heretykom ani osobom podejrzanym o herezję”450. Czy ta potęga, której kroniki przez tysiące lat znaczone były krwią świętych, ma teraz zostać uznana za część Kościoła Chrystusa?
-343-
W krajach protestanckich nie bez powodu pojawiają się stwierdzenia, że katolicyzm mniej różni się od protestantyzmu niż dawniej. Pojawiła się zmiana, ale nie w papiestwie. Katolicyzm rzeczywiście w dużej mierze przypomina współczesny protestantyzm, ponieważ protestantyzm tak bardzo zdegenerował się od czasów reformatorów.
Gdy Kościoły protestanckie szukały przychylności świata, zaślepiła je źle pojęta miłość bliźniego. Nie dostrzegają, że wiara, iż z całego zła wyniknie dobro, doprowadzi w końcu do przekonania, że z całego dobra wyniknie zło. Zamiast stanąć w obronie wiary raz przekazanej świętym, przepraszają teraz Rzym za swoją niepochlebną opinię na jego temat, prosząc o wybaczenie z powodu własnego fanatyzmu.
Liczna grupa ludzi, nawet tych, którzy nie traktują katolicyzmu przychylnie, nie dostrzega wielkiego zagrożenia ze strony jego potęgi i wpływów. Wielu twierdzi, że rozpowszechnianiu jego dogmatów, przesądów i ucisku sprzyjały intelektualne i moralne ciemności panujące w średniowieczu oraz że rozwój intelektu we współczesnych czasach, powszechny dostęp do wiedzy i rosnący liberalizm w sprawach religii nie dopuszczą do tego, by odżyła nietolerancja i tyrania. Wyśmiewana jest już choćby sama myśl, że taki stan rzeczy miałby zaistnieć w tym oświeconym wieku. To prawda, że nad obecnym pokoleniem lśni wielkie światło intelektu, moralności i religijności. Światło z nieba zostało wylane na świat na otwartych stronach świętego Słowa Bożego. Należy jednak pamiętać, że im większe jest światło, tym większa jest ciemność w tych, którzy je bezczeszczą i odrzucają.
Badanie Biblii z modlitwą ukazałoby protestantom prawdziwy charakter papiestwa i sprawiłoby, że poczuliby do niego wstręt i unikali go. Jednak wielu jest tak przekonanych o własnej mądrości, że nie czują potrzeby pokornego poszukiwania Boga, by wprowadził ich w prawdę. Chociaż szczycą się swym poziomem oświecenia, w rzeczywistości nie znają ani Pism, ani mocy Bożej. Muszą mieć coś, czym uciszyliby swoje sumienia, i szukają tego, co najmniej duchowe i skłaniające do pokory. To, czego pragną, to sposób na zapominanie o Bogu uchodzący za metodę pamiętania o Nim. Papiestwo jest odpowiednio dostosowane do tego, aby zaspokoić ich potrzeby. Jest przygotowane dla dwóch grup, które obejmują niemal cały świat — tych, którzy byliby zbawieni przez własne uczynki, oraz tych, którzy byliby zbawieni w swych grzechach. Tu leży sekret jego siły.
Jak wykazano, okres wielkich intelektualnych ciemności działał na korzyść papiestwa. Okazuje się, że tak samo sprzyja jego sukcesom czas wielkiego intelektualnego oświecenia. W minionych wiekach, kiedy ludzie nie mieli dostępu do Słowa Bożego i nie posiadali znajomości prawdy, ich oczy były przysłonięte, a tysiące tkwiły w sidłach, nie dostrzegając sieci rozciągniętej po to, aby ich schwytać. W obecnym pokoleniu wielu jest takich, których oczy oślepił blichtr ludzkich spekulacji, tak zwanej nauki; nie dostrzegają sieci i wchodzą w nią tak bezpośrednio, jakby mieli zawiązane oczy. Zamiarem Boga było, aby ludzie traktowali siły intelektu jak dar z rąk Stwórcy i używali ich w służbie prawdy i sprawiedliwości; kiedy jednak pielęgnują oni dumę i ambicję, a swoje własne teorie wynoszą ponad Słowo Boże, wówczas inteligencja jest w stanie przysporzyć większej szkody niż ignorancja. W ten sposób fałszywa nauka obecnych dni, która podkopuje zaufanie do Biblii, odniesie sukces w przygotowaniu drogi dla przyjęcia papiestwa wraz ze wszystkimi jego przyjemnymi formami, podobnie jak ukrywanie wiedzy w średniowieczu otworzyło drogę dla jego rozwoju.
W ruchach, które w naszych dniach rozwijają się w Stanach Zjednoczonych i które dążą do uzyskania poparcia państwa dla instytucji i zwyczajów Kościoła, protestanci idą w ślady zwolenników papiestwa. Co więcej, otwierają oni drzwi papiestwu, aby mogło odzyskać w protestanckiej Ameryce supremację, jaką utraciło w Starym Świecie. Tym, co nadaje jeszcze większe znaczenie temu ruchowi, jest fakt, że głównym celem, jaki się rozważa, jest wprowadzenie nakazu święcenia niedzieli — zwyczaju zapoczątkowanego przez Rzym, który uznaje go za znak swojej władzy.
-344-
Oto duch papiestwa — duch konformizmu wobec zwyczajów świata, głęboki szacunek dla ludzkich tradycji wywyższonych ponad Boże przykazania; przenika on Kościoły protestanckie i prowadzi je, by dokonały tego samego dzieła wywyższenia niedzieli, jakiego wcześniej dokonało papiestwo.
Aby czytelnik zrozumiał, jakie czynniki zostaną zaangażowane w szybko zbliżający się konflikt, wystarczy, że prześledzi zapis tego, z jakich środków korzystał Rzym, by osiągnąć taki sam cel w przeszłości. Jeśli zechce dowiedzieć się, w jaki sposób zwolennicy papiestwa i protestanci potraktują tych, którzy odrzucą ich dogmaty, niech prześledzi, jakiego ducha przejawiał Rzym wobec szabatu i jego obrońców.
Królewskie edykty, sobory powszechne i popierane przez władze państwowe dekrety Kościoła były stopniami, po jakich pogańskie święto wkroczyło na honorową pozycję w świecie chrześcijańskim. Pierwszym publicznym zarządzeniem wprowadzającym święcenie niedzieli był edykt wydany przez Konstantyna (321 r. n.e.). Wymagał on od mieszkańców miast wypoczynku w „czcigodnym dniu słońca”, jednak pozwalał rolnikom kontynuować ich prace polowe. Chociaż było to w rzeczywistości prawo pogańskie, zostało wprowadzone przez cesarza po nominalnym przyjęciu przez niego chrześcijaństwa.
Królewski mandat nie był wystarczającym substytutem Boskiego autorytetu, zatem Euzebiusz — biskup, który szukał przychylności ze strony książąt, a sam był szczególnym przyjacielem i pochlebcą Konstantyna — wysunął twierdzenie, że Chrystus przeniósł świętość dnia odpoczynku na niedzielę. Na poparcie nowej doktryny nie przytoczono ani jednego świadectwa Pisma Świętego. Sam Euzebiusz nieświadomie wyznaje jej fałszywość i wskazuje na prawdziwych autorów zmiany. „Wszystko” — mówi —„cokolwiek było obowiązkiem w szabat, przenieśliśmy na Dzień Pański”451. Ten bezpodstawny powód święcenia niedzieli służył temu, aby zachęcić ludzi do deptania szabatu Pana. Wszyscy, którzy pragnęli zyskać poklask świata, przyjmowali popularne święto.
W miarę umacniania się pozycji papiestwa rozwijało się dzieło wywyższania niedzieli. Przez jakiś czas ludzie nie chodzili do kościoła i angażowali się w prace polowe, a za szabat nadal uważano siódmy dzień tygodnia. Jednak stopniowo zachodziła zmiana. Nikomu, kto sprawował urzędy kościelne, nie wolno było w niedzielę rozstrzygać sporów cywilnych. Wkrótce potem wszyscy bez względu na rangę byli zobowiązani powstrzymać się od wspólnej pracy pod groźbą kary pieniężnej w przypadku ludzi wolnych lub chłosty w przypadku sług. Później wydano dekret głoszący, że bogaci ludzie będą karani utratą połowy majątku; w końcu, jeśli nadal będą się upierać, mieli stawać się niewolnikami. Ludzie z niższych klas byli skazywani na wieczną banicję.
Powoływano się również na cuda. Opowiadano między innymi o gospodarzu, który miał orać swoje pole w niedzielę i czyścił pług kawałkiem żelaza, które tak przywarło mu do ręki, że zmuszony był nosić je przez dwa lata „na świadectwo swojego wielkiego bólu i wstydu”.