Wielki Bój – Dzień 091

Rozdział 40 – WYZWOLENIE LUDU BOŻEGO 

Kiedy ustanowione przez ludzi prawa przestaną chronić tych, którzy przestrzegają prawa Bożego, równolegle w różnych krajach pojawi się ruch zmierzający do tego, aby ich zniszczyć. Gdy zbliży się czas wyznaczony przez dekret, ludzie będą knuli, jak zgładzić znienawidzoną sektę. Zapadnie decyzja, że jednej nocy 

zostanie przypuszczone rozstrzygające uderzenie, które ostatecznie uciszy głos sprzeciwu i nagany. 

Lud Boży — niektórzy w więziennych celach, inni ukryci w oddalonych kryjówkach w lasach i w górach — ciągle błaga o Bożą ochronę, podczas gdy w każdej dzielnicy grupy uzbrojonych ludzi podburzanych przez zastępy złych aniołów szykują się do dzieła śmierci. To teraz, w tej krytycznej godzinie, Bóg Izraela zaingeruje, aby wyzwolić swoich wybranych. Pan powiedział: „Wtedy zaśpiewacie pieśń jak w noc uroczystego święta i będziecie się radować z serca jak pielgrzym, który idzie (…) na górę Pana, do opoki Izraela. I odezwie się Pan swoim potężnym głosem, i ukaże ciosy swojego ramienia w zapalczywości gniewu i w płomieniu pożerającego ognia, wśród burzy i ulewy, i ciężkiego gradu” (Iz 30,29-30). 

Wśród okrzyków triumfu, szyderstw i przekleństw tłumy złych ludzi są gotowe, aby ruszyć na swoje ofiary, kiedy na ziemię spada gęsta ciemność, głębsza niż ciemności nocy. Wtedy na niebie roztacza się tęcza lśniąca chwałą od tronu Bożego i otacza każdą modlącą się grupę. Rozwścieczone tłumy nagle się zatrzymują. Szyderstwa zamierają na ich ustach. Zapominają o celu swej morderczej żądzy. W przeczuciu czegoś złego przerażeni ludzie patrzą na symbol Bożego przymierza i pragną schować się przed jego zniewalającą jasnością. 

Lud Boży słyszy czysty i melodyjny głos, który mówi: „Spójrzcie w górę”, a podnosząc oczy ku niebu, widzą tęczę obietnicy. Złe, czarne obłoki, które pokrywały firmament, rozpraszają się, a oni podobnie jak Szczepan, pilnie wpatrują się w niebo i widzą chwałę Boga i Syna Człowieczego zasiadającego na swym tronie. W Jego boskim kształcie dostrzegają znaki Jego poniżenia; a z Jego ust słyszą prośbę przedstawioną przed Ojcem i aniołami: „Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem” (J 17,24). I znowu słychać, jak odzywa się głos — melodyjny i triumfujący: „Oto są! Są! Święci, niewinni i nieskalani. Zachowali słowo mojej cierpliwości; będą przebywali wśród aniołów”. I blade, drżące usta tych, którzy zachowali swoją wiarę, wznoszą okrzyk zwycięstwa. 

To właśnie o północy Bóg objawia swoją chwałę, aby wyzwolić swój lud. Ukazuje się słońce świecące pełnią swojej mocy. Znaki i cuda następują szybko jedne po drugich. Bezbożni w przerażeniu i zdumieniu patrzą na to wszystko, podczas gdy sprawiedliwi, pełni uroczystej radości, obserwują znaki swojego wyzwolenia. Wydaje się, że wszystko w naturze zmieniło swój bieg. Strumienie przestają płynąć. Ciężkie, ciemne obłoki podnoszą się i wpadają na siebie nawzajem. Pośród gniewnych niebios istnieje jedno jasne miejsce o nieopisanej chwale, skąd dochodzi głos Boga jak głos wielu wód mówiący: „Stało się” (Ap 16,17).

-382- 

Ten głos wstrząsa niebiosami i ziemią. Powstaje potężne trzęsienie ziemi, „jakiego nie było, odkąd człowiek istnieje na ziemi” (Ap. 16,17-18). Wydaje się, że firmament otwiera się i zamyka. Chwała płynąca od tronu Bożego wydaje się przenikać go na wskroś. Góry chwieją się jak trzcina na wietrze, a poszarpane skały upadają we wszystkich kierunkach. Słychać wycie, jakby nadchodziła burza. Morze wściekle się burzy. Słychać ryk huraganu jak głos demonów w dziele zniszczenia. Cała ziemia faluje i podnosi się jak morskie fale. Jej powierzchnia się kruszy. Wydaje się, jakby same jej podstawy wydobywały się na zewnątrz. Łańcuchy górskie zapadają się. Znikają zamieszkałe wyspy. Miasta portowe, które z powodu swojej bezbożności stały się jak Sodoma, zostają pochłonięte przez rozszalałe fale. Wspomniano przed Bogiem wielki Babilon, „że należy mu dać kielich wina zapalczywego gniewu Bożego”. „[O]gromne cetnarowe kawały gradu” dokonują dzieła zniszczenia (Ap 16,19.21). Najbardziej wyniosłe miasta świata leżą powalone. Wspaniałe pałace, na które wielcy tego świata wydawali swoje bogactwa, aby wywyższyć samych siebie, na ich oczach zamieniają się w ruinę. Mury więzień rozstępują się i lud Boży, który więziony był z powodu swojej wiary, jest wolny. 

Otwierają się groby i „wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi”, budzi się, „jedni do żywota wiecznego, a drudzy na hańbę i wieczne potępienie” (Dn 12,2). Wszyscy, którzy umarli, wierząc w poselstwo trzeciego anioła, wyjdą z grobu w chwale, aby usłyszeć Boże przymierze pokoju z tymi, którzy zachowywali Jego prawo. „[T]akże ci, którzy go przebili”, ci, którzy drwili i szydzili z konającego Chrystusa oraz najbardziej zajadli przeciwnicy Jego prawdy i Jego ludu zostaną wzbudzeni, aby zobaczyć Go w Jego chwale, a także być świadkiem uhonorowania lojalnych i posłusznych. 

Grube chmury nadal pokrywają niebo. Mimo to co jakiś czas przebija się przez nie słońce, ukazując się jak karzące oko Jahwe. Z nieba ześlizgują się ogniste błyskawice, obejmując ziemię potokiem płomienia. Ponad straszliwym rykiem gromu, słychać tajemnicze i straszne głosy oznajmiające zagładę bezbożnych. Wypowiadane słowa nie są zrozumiałe dla wszystkich, jednak doskonale rozumieją je fałszywi nauczyciele. Ci, którzy tak niedawno byli tak śmiali, tak chełpliwi i wyzywający, tak triumfujący w swym okrucieństwie wobec ludzi zachowujących Boże przykazania, teraz pełni są konsternacji i drżą ze strachu. Ich lamenty słychać spoza huku żywiołów. Demony uznają boskość Chrystusa i drżą wobec Jego mocy, natomiast ludzie błagają o łaskę i pełzają w skrajnym przerażeniu. 

Dawni prorocy, oglądając w świętej wizji dzień Boży, powiedzieli: „Biadajcie! Bo bliski jest dzień Pana, który nadchodzi jako zagłada od Wszechmocnego” (Iz 13,6). „Wejdź do jaskiń skalnych i skryj się w prochu ze strachu przed Panem i przed blaskiem jego majestatu, gdy powstanie, aby wstrząsnąć ziemią. Dumne oczy człowieka opuszczą się, a pycha ludzka zniży się, ale jedynie Pan wywyższy się w owym dniu. Bo dla Pana Zastępów nastanie dzień sądu nad wszystkim, co pyszne i wysokie, i nad wszystkim, co wyniosłe, aby było poniżone. (…) W owym dniu rzuci człowiek kretom i nietoperzom swoje bałwany srebrne i swoje bałwany złote, które sobie zrobił, aby im się kłaniać. A wejdzie do jaskiń skalnych i do szczelin między opokami ze strachu przed Panem i przed blaskiem jego majestatu, gdy powstanie, aby wstrząsnąć ziemią” (Iz 2,10-12.20-21). 

Przez szczelinę w chmurach lśni gwiazda, której blask potęguje się czterokrotnie na tle ciemności. Dla wiernych oznacza ona nadzieję i radość, natomiast dla przestępców prawa Bożego surowość i gniew. Ci, którzy poświęcili wszystko dla Chrystusa, są teraz bezpieczni, ukryci jak w zaciszu namiotu Pana. Przeszli test i przed światem oraz tymi, którzy pogardzili prawdą, dowiedli swojej wierności wobec Tego, który za nich umarł.

-383-

 Cudowna zmiana zachodzi w tych, którzy zachowali swą czystość nawet w obliczu śmierci. Zostali nagle wyzwoleni spod przytłaczającej i straszliwej tyranii ludzi przemienionych w demony. Ich twarze, tak niedawno blade, niespokojne i umęczone, teraz promienieją zdumieniem, wiarą i miłością. Ich głosy wznoszą się w triumfalnej pieśni: „Bóg jest ucieczką i siłą naszą, najpewniejszym ratunkiem we wszelkim utrapieniu. Dlatego nie będziemy się bać, choćby ziemia się poruszyła, choćby góry poruszyły się w środku morza, choćby zaszumiały, wzburzyły się jego wody i zatrzęsły się góry od jego gniewu ” (Ps 46,2-4 DBG). 

Kiedy słowa świętego zaufania wznoszą się ku Bogu, obłoki ustępują i widać rozgwieżdżone niebo, niewyrażalnie piękne w porównaniu z czarnym i groźnym firmamentem po drugiej stronie. Chwała niebiańskiego miasta płynie zza uchylonych bram. Potem na niebie ukazuje się ręka trzymająca dwie złożone razem kamienne tablice. Prorok mówi: „Niebiosa zwiastują sprawiedliwość jego, ponieważ sam Bóg jest sędzią!” (Ps 50,6). Owo święte prawo — Boża sprawiedliwość, która wśród gromów i płomienia została ogłoszona na Synaju jako przewodnik życia — teraz zostaje przedstawione ludziom jako podstawa wydania sądu. Ręka rozkłada tablice i widać na nich zapisane ognistym piórem przykazania Dekalogu. Słowa są tak jasne, że wszyscy są w stanie je odczytać. Pamięć zostaje poruszona, mrok uprzedzeń i herezji ustępuje z każdego umysłu, a dziesięć Bożych słów, prostych, zrozumiałych i stanowczych, zostaje ukazanych mieszkańcom ziemi. 

Nie da się opisać przerażenia i rozpaczy tych, którzy podeptali święte Boże wymagania. Pan dał im swoje prawo. Mogli porównać z nim swoje charaktery i poznać ich defekty, kiedy istniała jeszcze możliwość pokuty i reformy, jednak w celu zapewnienia sobie przychylności świata odłożyli Jego przykazania i uczyli innych, jak je łamać. Zamierzali zmusić lud Boży do sprofanowania Bożego szabatu. Teraz zostają potępieni przez prawo, którym pogardzali. Z jakąż straszliwą wyrazistością widzą, że pozostali bez wymówki. Dokonali wyboru, komu chcą służyć i kogo czcić. „Wtedy znowu dostrzeżecie różnicę między sprawiedliwym a bezbożnym, między tym, kto Bogu służy, a tym, kto mu nie służy” (Ml 3,18). 

Wrogowie prawa Bożego, począwszy od duchownych, a skończywszy na najmniejszym wśród nich, dostrzegają teraz nową koncepcję prawdy i obowiązku. Zbyt późno uświadamiają 

sobie, że szabat z czwartego przykazania jest pieczęcią żywego Boga. Zbyt późno dostrzegają prawdziwą naturę podrobionego szabatu oraz to, że budowli na piasku. Odkrywają, że walczyli przeciwko Bogu. Przywódcy religijni prowadzili ludzi ku całkowitej zagładzie, równocześnie twierdząc, że wiodą ich do bram raju. Aż do momentu ostatecznego podsumowania nie będzie wiadomo, jak wielka jest odpowiedzialność ludzi sprawujących służbę duszpasterską i jak straszliwe są rezultaty ich niewierności. Dopiero w wieczności będziemy w stanie właściwie ocenić, czym jest utrata choćby jednego człowieka. Straszny będzie los tego, do którego Bóg powie: „Odejdź, zły sługo”. 

Z nieba słychać głos Boga, który oznajmia dzień i godzinę przyjścia Jezusa, wyzwolenie i wieczne pojednanie z Jego ludem. Jego słowa przetaczają się nad ziemią jak huk potężnego gromu. Izrael Boży stoi zasłuchany, z oczyma wzniesionymi wzwyż. Ich twarze rozjaśnia Boża chwała — lśnią one jak twarz Mojżesza, kiedy zstępował z Synaju. Bezbożni nie są w stanie na nich patrzeć. A kiedy nad tymi, którzy czcili Boga, zachowując świętość Jego szabatu, wypowiedziane zostaje błogosławieństwo, rozlega się potężny okrzyk zwycięstwa. 

Wkrótce na wschodzie ukazuje się mały czarny obłok wielkości połowy męskiej dłoni. To obłok, który otacza Zbawiciela i który z oddali wydaje się spowity ciemnością. Lud 

-384-

Boży wie, że jest to znak Syna Człowieczego. W uroczystej ciszy spogląda, jak zbliża się ku ziemi, stając się coraz jaśniejszy i wspanialszy, aż okazuje się być wielkim białym obłokiem, którego podstawą jest chwała jak pożerający ogień, a nad nim roztacza się tęcza przymierza. Jezus przybywa jako potężny zdobywca. Nie jest już „mężem boleści”, który przyszedł wypić kielich goryczy wstydu i smutku, przychodzi jako zwycięzca nieba i ziemi, by osądzić żywych i umarłych. „Wierny i Prawdziwy” „sprawiedliwie sądzi i sprawiedliwie walczy”. A w ślad za Nim podążają „wojska niebieskie” (Ap 19,11.14). Towarzyszą Mu w drodze ogromne, niezliczone tłumy świętych aniołów z hymnami niebiańskiej muzyki. Firmament wydaje się napełniać promieniejącymi kształtami — „tysiąc tysięcy (…) i dziesięć tysięcy razy dziesięć tysięcy”. Żadne ludzkie słowa nie są w stanie opisać tej sceny; żaden śmiertelny umysł nie potrafi wyobrazić sobie jej splendoru.

-385-

 „Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest Jego chwały. Wspaniałość Jego podobna do światła” (Ha 3,3-4 BT). Gdy żywy obłok jest coraz bliżej, oczy wszystkich wpatrują się w Księcia życia. Żadna korona z cierni nie rani tego świętego czoła; spoczywa na nim korona chwały. Blask Jego twarzy przewyższa oślepiającą jasność słońca w zenicie. „A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: Król królów i Pan panów” (Ap 19,16). 

W Jego obecności „każda twarz powlekła się bladością”; tych, którzy odrzucili Boże miłosierdzie, opada strach wiecznej rozpaczy. „[I] serce omdlewające, i chwiejące się kolana, (…) a twarze wszystkich poczerwieniały” (Jr 30,6 BT; Na 2,11). Sprawiedliwi wołają z drżeniem: „Kto się może ostać?”. Milknie pieśń aniołów i zapada chwila straszliwej ciszy. A potem słychać głos Jezusa, który mówi: „Moja łaska jest dla was wystarczająca”. Twarze sprawiedliwych rozświetlają się, a radość napełnia każde serce. Aniołowie biorą wyższy ton i podejmują pieśń, nadal zbliżając się ku ziemi. 

Król królów otulony płonącym ogniem zstępuje na obłok. Niebiosa zwijają się tak, jak zwija się zwój, ziemia drży przed Nim, a każda góra i wyspa zostaje poruszona ze swojego miejsca. „Bóg nasz przybywa i nie milczy; przed nim ogień pochłaniający, a dokoła niego sroży się potężna burza. Przyzywa niebiosa z góry i ziemię, aby sądzić swój lud” (Ps 50,3-4). 

„A królowie ziemscy, wielmoże i wodzowie, bogacze i możni, i każdy niewolnik oraz wolny ukryli się w jaskiniach i górskich skałach. I mówią do gór i do skał: Spadnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem Zasiadającego na tronie i przed gniewem Baranka, bo nadszedł Wielki Dzień Jego gniewu, a któż zdoła się ostać?” (Ap 6,15-17 BT). 

Skończyły się szydercze żarty. Kłamliwe usta umilkły. Ucichł szczęk oręża, zgiełk bitewny, przyszedł kres zamieszania i przelewu krwi (Iz 9,4). Nie słychać teraz niczego oprócz głosu modlitwy, szlochu i lamentu. Z ust, które do tej pory szydziły, wyrywa się krzyk: „[N]adszedł Wielki Dzień Jego gniewu, a któż zdoła się ostać?”. Bezbożni modlą się o to, by raczej przykryły ich skały gór, niż mieliby stanąć twarzą w twarz z Tym, którym pogardzali i którego odrzucili. 

Znają ten głos, który przenika ucho umarłego. Jakże często jego smutny, pełen czułości ton wzywał ich do pokuty. Jak często słychać go było w poruszających prośbach przyjaciela, brata, Odkupiciela. Dla tych, którzy odrzucali Bożą łaskę, żaden inny głos nie wyrażał tyle potępienia, żaden nie był tak przesycony oskarżeniem, jak ten głos, który błagał tak długo: „Zawróćcie, zawróćcie ze swoich złych dróg! Dlaczego macie umrzeć?” (Ez 33,11). Och, to był dla nich głos obcego! Jezus mówi: „[W]ołałem, a nie chcieliście słuchać, wyciągałam ręce, a nikt nie zważał, (…) nie poszliście za moją radą i nie przyjęliście mojego ostrzeżenia” (Prz 1,24-25). Ten głos budzi wspomnienia, których nie są oni w stanie pozbyć się z własnej woli — ostrzeżeń, którymi pogardzili, odrzuconych zaproszeń, zlekceważonych przywilejów. 

Są tu ci, którzy szydzili z Chrystusa w Jego poniżeniu. Z przeraźliwą siłą docierają do ich umysłów słowa Cierpiącego, kiedy pod naciskiem ze strony najwyższego kapłana oświadczył z powagą: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego na prawicy mocy Bożej i przychodzącego na obłokach nieba” (Mt 26,64). Teraz widzą Go w Jego chwale i mają jeszcze ujrzeć Go zasiadającego po prawicy Mocy. 

Ci, którzy naśmiewali się z tego, że twierdzi On, iż jest Synem Bożym, teraz stoją bez słowa. Jest wśród nich zarozumiały Herod, który szydził z Jego królewskiego tytułu i kazał prymitywnym żołnierzom ukoronować Go jako króla. Są tu ci sami ludzie, których bezbożne ręce włożyły na Jego ramiona purpurowy płaszcz, na Jego czoło cierniową koronę, a do Jego niestawiających oporu rąk prześmiewcze berło i którzy kłaniali się przed Nim, bijąc bluźniercze pokłony. Ludzie, którzy policzkowali Księcia życia i pluli Mu w twarz, teraz odwracają się od Jego przenikliwego spojrzenia i szukają ucieczki przed Jego wszechobecną chwałą. Ci, którzy wbijali gwoździe w Jego ręce i nogi, żołnierz, który przebił Jego bok, patrzą na blizny z przerażeniem i wyrzutami sumienia.

Posted in

Droga do Odnowy

Leave a Comment