Przedstawiał nie tylko propozycję zbawienia za darmo, ale odważnie potępiał zło i zepsucie tych czasów. Wielu odwróciło się od kościelnego sposobu chwalenia Boga. „Ten człowiek” — mówili — „jest głosicielem prawdy. Będzie naszym Mojżeszem, żeby wyprowadzić nas z tych egipskich ciemności”146.
Chociaż początkowo jego dzieło spotkało się z wielkim entuzjazmem, po pewnym czasie pojawiła się opozycja. Mnisi postanowili mu przeszkodzić i potępić jego nauki. Wielu atakowało go szyderstwami i drwiną; inni posuwali się do bezczelności i pogróżek. Jednak Zwingli znosił to wszystko cierpliwie, mówiąc: „Jeśli pragniemy pozyskać grzeszników dla Jezusa Chrystusa, musimy zamknąć oczy na wiele rzeczy”147.
Mniej więcej w tym czasie dzieło reformy zyskało nowe wsparcie. Pewien pochodzący z Bazylei przyjaciel reformowanej wiary zasugerował, że sprzedaż niektórych dzieł Lutra może być potężnym środkiem rozprzestrzeniania światła, i przysłał do Zurychu niejakiego Lucjana. „Upewnij się” — napisał do Zwingliego — „czy ten człowiek ma dość rozwagi i umiejętności; jeżeli tak, to niechaj zaniesie od miasta do miasta, od wioski do wioski, a nawet od domu do domu, pomiędzy Szwajcarów, dzieła Lutra, a szczególnie jego komentarz do Modlitwy Pańskiej napisany dla ludzi świeckich. Im bardziej są znane, tym więcej znajdą nabywców”148. W taki sposób światło torowało sobie drogę.
W czasie gdy Bóg przygotowuje zerwanie kajdan ignorancji i zabobonu, szatan działa z większą mocą, by otoczyć ludzi ciemnością i jeszcze bardziej zacisnąć ich okowy. Gdy w różnych krajach pojawiali się ludzie, którzy przedstawiali innym przebaczenie i usprawiedliwienie dzięki krwi Chrystusa, Rzym z nową energią zaczął otwierać w całym chrześcijańskim świecie swój kram oferujący przebaczenie za pieniądze.
Każdy grzech miał swoją cenę, a ludziom zapewniano swobodę popełniania zbrodni, jeśli tylko skarbiec Kościoła był odpowiednio napełniony. W ten sposób pojawiły się dwa ruchy — jeden oferujący przebaczenie grzechu za pieniądze, drugi przebaczenie przez Chrystusa; Rzym zezwalający na grzech i czyniący go źródłem dochodu oraz reformatorzy potępiający grzech i wskazujący na Chrystusa jako Odkupiciela i Wyzwoliciela.
W Niemczech sprzedażą odpustów zajmowali się dominikanie, a prowadził ją osławiony Tetzel. W Szwajcarii handel został oddany w ręce franciszkanów pod wodzą Samsona, włoskiego mnicha. Ten już przysłużył się Kościołowi, gromadząc w Niemczech i Szwajcarii ogromne sumy do papieskiego skarbca. Teraz przemierzał Szwajcarię, pociągając wielkie tłumy, ograbiając biednych wieśniaków z ich szczupłych dochodów i wymuszając pokaźne dary od bogatszych klas. Choć reforma nie powstrzymała tego handlu, to jednak dawało się odczuć jej wpływ, ponieważ napływało mniej pieniędzy. Zwingli był jeszcze w Einsiedeln, kiedy Samson, który dopiero przybył do Szwajcarii, pojawił się ze swymi towarami w sąsiednim miasteczku. Powiadomiony o jego misji reformator natychmiast wyruszył, aby mu się przeciwstawić. Nie spotkali się osobiście, ale Zwingli tak skutecznie zdemaskował dążenia mnicha, że tamten został zmuszony, by wycofać się w inne miejsce.
W Zurychu Zwingli z zapałem występował przeciwko handlarzom odpustów; kiedy Samson zbliżył się do miasta, wyszedł mu naprzeciw posłaniec rady miejskiej z wiadomością, że oczekuje się od niego, aby je ominął. Ostatecznie zapewnił sobie wjazd fortelem, został jednak odesłany, nie sprzedawszy ani jednego odpustu, i wkrótce opuścił Szwajcarię.
Reforma otrzymała silny bodziec do rozwoju, kiedy w 1519 roku Szwajcarię nawiedziła plaga dżumy, zwanej czarną śmiercią.
-113-
Gdy ludzie stawali twarzą w twarz z zarazą, wielu mogło odczuć, jak nieprzydatne i bezwartościowe były odpusty, które tak niedawno nabyli; pragnęli, aby ich wiara miała mocniejsze podstawy. Zachorował również Zwingli przebywający w Zurychu. Był tak osłabiony, iż zgasła wszelka nadzieja na jego wyzdrowienie i rozeszła się pogłoska, że umarł. W tej godzinie próby jego nadzieja i wiara pozostały niezachwiane. W wierze spoglądał na krzyż Golgoty, ufając w zupełne zadośćuczynienie za grzech. Kiedy powrócił z objęć śmierci, ewangelia miała zabrzmieć z jego ust z jeszcze większą żarliwością niż dotychczas, a jego słowa wywierały niezwykły wpływ. Ludzie z radością witali swego ukochanego pastora, który powrócił do nich znad grobu. Oni sami pielęgnowali chorych albo umierających i jak nigdy dotąd czuli wartość ewangelii.
Zwingli posiadł jeszcze jaśniejsze zrozumienie jej prawd i pełniej doświadczył na sobie jej odradzającej mocy. Koncentrował się na kwestii upadku człowieka i planu odkupienia. „W Adamie” — powiedział — „wszyscy jesteśmy martwi, pogrążeni w zepsuciu i potępieniu”149. „Chrystus (…) nabył dla nas nieprzemijające odkupienie. (…) Jego męka jest (…) wieczną ofiarą, która ma nieustającą moc uzdrawiania; na zawsze zaspokaja ona Bożą sprawiedliwość w imieniu tych wszystkich, którzy zdają się na tę ofiarę w stałej i niezachwianej wierze”. Wyraźnie uczył jednak, że ludzie nie zostali uwolnieni dzięki Bożej łasce po to, by teraz dalej grzeszyć. „Gdziekolwiek istnieje wiara w Boga, tam jest Bóg; a gdziekolwiek mieszka Bóg, tam istnieje zapał nakłaniający i pobudzający ludzi do dobrych uczynków”150.
Zainteresowanie kazaniami Zwingliego było tak duże, że katedra napełniała się po brzegi tłumami, które przychodziły, aby go słuchać. Odsłaniał przed słuchaczami prawdę powoli, w miarę jak potrafili ją znieść. Był ostrożny, by na początek unikać kwestii, które mogłyby ich zaskoczyć i wywołać uprzedzenie. Jego dzieło polegało na zdobyciu serc dla nauk Chrystusa, zmiękczeniu ich Jego miłością i pokazaniu im Jego przykładu; w miarę jak przyjmowaliby zasady ewangelii, ich zabobonne wierzenia i praktyki zniknęłyby bezpowrotnie.
Reformacja w Zurychu rozwijała się stopniowo. Zaalarmowani wrogowie utworzyli czynną opozycję. Rok wcześniej mnich z Wittenbergi powiedział w Wormacji „nie” papieżowi i cesarzowi, a teraz wszystko wydawało się wskazywać na podobne nastawienie wobec roszczeń papieża również w Zurychu. Zaczęły się powtarzać ataki wobec Zwingliego. Co jakiś czas w wiernych papieżowi kantonach skazywano uczniów ewangelii na stos, ale to nie wystarczało; trzeba było uciszyć nauczyciela herezji. Dlatego też biskup Konstancji wysłał do Rady Miejskiej w Zurychu trzech posłów, oskarżając Zwingliego o to, że uczy ludzi przestępowania praw Kościoła, co stanowi zagrożenie dla pokoju i porządku społecznego. Przekonywał, że jeśli autorytet Kościoła nie zostanie uszanowany, wywoła to powszechną anarchię. Zwingli odpowiedział, że od czterech lat uczy ewangelii w Zurychu, „który stał się spokojniejszy i cichszy niż jakiekolwiek inne miasto konfederacji”. „Czyż zatem” — zapytał — „chrześcijaństwo nie jest najlepszym gwarantem powszechnego bezpieczeństwa?”151.
Posłowie przekonywali radnych, aby pozostali w Kościele, poza którym, jak twierdzili, nie ma zbawienia. Zwingli zareagował: „Niechaj sugerowanie wam błędu nie wzruszy was. Fundamentem Kościoła jest ta sama skała, ten sam Chrystus, który nadał Piotrowi jego imię, ponieważ on wyznał Go, w pełni Mu ufając. W każdym narodzie ten, kto wierzy całym sercem w Pana Jezusa, jest przyjęty przez Boga.
-114-
I oto naprawdę jest Kościół, poza którym nikt nie może być zbawiony”152. W efekcie tego spotkania jeden z posłów biskupa przyjął zreformowaną wiarę.
Rada odmówiła podjęcia działań wymierzonych przeciwko Zwingliemu, a Rzym przygotował się do nowego ataku. Kiedy reformator dowiedział się o spisku, jaki uknuli wrogowie, zawołał: „Dajcież im spokój; boję się ich tak, jak wysoki klif boi się fal, które pienią się u jego podnóża”153. Wysiłki duchownych jedynie popchnęły naprzód sprawę, którą zamierzali zniweczyć. Prawda nadal się rozprzestrzeniała. Jej zwolennicy w Niemczech, skonsternowani zniknięciem Lutra, znów nabrali odwagi, widząc rozwój dzieła ewangelii w Szwajcarii.
Gdy reformacja zdobyła już w Zurychu ustaloną pozycję, jej wyraźnym owocem były porządek i równowaga oraz spadek przestępczości. „Pokój zamieszkał w naszym mieście” — pisał Zwingli. — „Nie ma kłótni, hipokryzji, nienawiści, walki. Skąd płynie taka jedność, jeśli nie od naszego Pana i naszej wiary, która napełnia nas owocem pokoju i pobożności?”154.
Zwycięstwa reformacji pobudziły stronników Rzymu do bardziej zdecydowanych wysiłków zmierzających do jej zniszczenia. Widząc, jak niewiele osiągnęli prześladowaniami, usiłując zahamować dzieło Lutra w Niemczech, postanowili zmierzyć się z reformą przy pomocy własnej broni. Chcieli stanąć do dysputy z Zwinglim, zapewniając sobie zwycięstwo już na etapie przygotowań poprzez wybór miejsca spotkania, a także dobór sędziów, którzy sformułowaliby wnioski. Gdyby w końcu Zwingli znalazł się w ich rękach, dołożyliby wszelkich starań, żeby już się im nie wymknął. Uciszenie lidera oznaczałoby szybkie zniszczenie całego ruchu. Niemniej jednak skrzętnie ukrywali taki plan.
Dysputę wyznaczono w Baden, ale Zwingli się nie pojawił. Rada Miejska w Zurychu, przewidując zamiary stronników papiestwa, ostrzeżona przez stosy, jakie zapłonęły pod wyznawcami ewangelii w kantonach katolickich, zakazała swojemu pastorowi narażać się na takie niebezpieczeństwo. W Zurychu był gotów spotkać się ze wszystkimi stronnikami Rzymu, jakich ten by wysłał, jednak podróż do Baden, gdzie właśnie przelano krew męczenników, była wystawianiem się na pewną śmierć. Jako reprezentanci obozu reformacyjnego mieli wystąpić Oekolampadius i Haller, podczas gdy przedstawicielem Rzymu był słynny doktor Eck wspierany przez grono uczonych i duchownych.
Chociaż Zwingli nie był obecny na tym spotkaniu, dawało się odczuć jego wpływ. Stronnicy papiestwa wybrali sekretarzy i nikomu innemu — pod groźbą śmierci — nie wolno było sporządzać notatek. Mimo to Zwingli codziennie otrzymywał skrupulatne sprawozdanie z tego, co zostało powiedziane w Baden. Pewien student, obecny każdego wieczoru podczas dysputy, sporządzał zapis kwestii, jakie poruszano danego dnia. Inni dwaj studenci podjęli się codziennego dostarczania ich wraz z listami Oekolampadiusa do rąk Zwingliego w Zurychu. Reformator odpisywał, udzielając rad i sugestii. Jego listy powstawały nocą, a rankiem studenci wracali z nimi do Baden. Aby zmylić straże u miejskich bram, posłańcy dźwigali na głowach kosze z drobiem i pozwalano im przejść bez przeszkód.
W ten sposób Zwingli prowadził walkę ze swymi podstępnymi przeciwnikami. „Robił więcej” — powiedział Mykoniusz — „dzięki swym rozmyślaniom, bezsennym nocom i radom, jakie przesyłał do Baden, niż gdyby mógł dokonać osobiście, prowadząc spór otoczony swymi wrogami”.
-115-
Zwolennicy Rzymu podnieceni triumfem, jakiego się spodziewali, przybyli do Baden odziani w swe najbogatsze szaty, lśniąc od klejnotów. Podróżowali w luksusie, ich stoły uginały się pod najwyborniejszym jadłem i wyśmienitym winem. Brzemię ich kościelnych obowiązków opromieniały zabawy i hulanki. Żywo kontrastowały z tym wygląd i postawa reformatorów, których ludzie oceniali jedynie odrobinę lepiej niż gromadę żebraków, a których oszczędność zatrzymywała przy stole na bardzo krótki czas. Gospodarz Oekolampadiusa, mając okazję odwiedzać go w jego izbie, zawsze zastawał go pogrążonego w studiowaniu albo modlącego się i bardzo zdumiony opowiadał, że ów heretyk „jest przynajmniej bardzo pobożny”.
Na spotkaniu „Eck dumnie wstąpił na wspaniale udekorowaną ambonę, podczas gdy pokorny Oekolampadius w pospolitym stroju zmuszony był zająć miejsce naprzeciw swego oponenta na z grubsza ociosanym stołku”156. Donośny głos Ecka i bezgraniczna pewność siebie nigdy go nie zawiodły. Jego zapał pobudzała zarówno nadzieja zysku, jak i sławy; na obrońcę wiary czekało bowiem pokaźne honorarium. Kiedy zawiodły lepsze argumenty, posunął się do zniewag, a nawet przekleństw.
Skromny i niepewny siebie Oekolampadius wzbraniał się przed walką i przystąpił do niej, wyznając z powagą: „Nie uznaję innego standardu oceny niż Słowo Boże”157. Chociaż był łagodny i uprzejmy, okazał się wnikliwy i odważny. Podczas gdy zwolennicy Rzymu zgodnie ze swym zwyczajem odwołali się do autorytetu tradycji Kościoła, reformator nieugięcie trzymał się Słowa Bożego. „Tradycja” — powiedział — „nie ostoi się w naszym kraju, dopóki nie będzie zgodna z konstytucją; teraz w kwestii wiary naszą konstytucją jest Biblia”158.
Kontrast pomiędzy uczestnikami dysputy nie pozostał bez echa. Spokojna, jasna argumentacja reformatora, przedstawiona w tak łagodny i skromny sposób, sprawiła, że umysły ludzi z niesmakiem odwróciły się od pompatycznej i porywczej tyrady Ecka.
Dyskusja trwała osiemnaście dni. Gdy dobiegała końca, stronnicy Rzymu ogłosili swoje zwycięstwo. Większość obecnych poparła ich, a sejm stwierdził, że reformatorzy zostali pokonani; ogłosił również, że zarówno oni, jak i ich przywódca Zwingli zostają odłączeni od Kościoła. Jednak owoce tego spotkania pokazały, której stronie należy się zwycięstwo. Spór stał się dla protestantyzmu silnym impulsem i niedługo potem tak ważne miasta jak Berno i Bazylea opowiedziały się po stronie reformacji.