Nonkonformistyczny kościół walijski, zwany także baptystycznym ze względu na praktykowanie chrztu przez zanurzenie. Walijscy baptyści byli nazywani nonkonformistami, ponieważ nie byli związani ani z Kościołem anglikańskim, ani z papiestwem. Ich pochodzenie sięga pierwotnego Kościoła brytyjskiego i europejskiego. Wielu z nich porzuciło święcenie soboty w ciągu wieków prześladowań. Położyli oni mocne fundamenty pod baptystyczne wspólnoty w Ameryce. Ci, którzy święcili sobotę, byli znani jako baptyści dnia siódmego.
ciągle wisiał nad jego głową, on nie zmieniał swojego stanowiska, wymierzając potężne ciosy mające zniszczyć bałwochwalstwo.
Kiedy John Knox stanął twarzą w twarz z królową Szkocji, przed którą gasła żarliwość wielu protestanckich przywódców, złożył niezłomne świadectwo prawdzie. Nie dał się zdobyć pochlebstwami. Nie drżał wobec gróźb. Królowa oskarżyła go o herezję. Orzekła, że namawia ludzi do przyjmowania zakazanej przez państwo religii i w ten sposób łamie przykazanie nakazujące poddanym posłuszeństwo wobec książąt. Knox odparł stanowczo:
„Ponieważ właściwa religia nie czerpie siły ani wpływu od ziemskich książąt, ale jedynie od wiecznego Boga, zatem poddani nie są zobowiązani ograniczać swojej religii zgodnie z pragnieniami książąt. Często bowiem dzieje się tak, że książęta najmniej ze wszystkich wiedzą, czym jest prawdziwa Boża religia. (…) Gdyby potomkowie Abrahama przyjęli religię faraona, którego poddanymi byli przez długi czas, to odpowiedz mi, o, pani, jaką religię mielibyśmy teraz na świecie? Albo gdyby wszyscy w czasach apostołów wyznawali religię rzymskich imperatorów, jaka religia panowałaby powszechnie? (…) Zatem, o, pani, możesz zauważyć, że poddani nie są związani religią swoich książąt, aczkolwiek winni dochować im posłuszeństwa”.
Maria odpowiedziała: „Interpretujesz Pismo Święte w taki sposób, a oni [nauczyciele rzymskokatoliccy] w inny; komu mam wierzyć i kto będzie sędzią?”.
„Powinnaś wierzyć Bogu, który jasno przemawia w swoim Słowie” — odparł reformator — „i tak długo, jak ono cię poucza, nie powinnaś wierzyć ani mnie, ani im. Słowo Boże objaśnia się samo; i kiedy w jednym miejscu pojawia się jakaś niejasność, Duch
-157-
Święty, który nigdy nie zaprzecza samemu sobie, objaśnia tę samą rzecz w innych miejscach w bardziej zrozumiały sposób, tak że nie pozostawia żadnej wątpliwości, chyba że ktoś pragnie pozostać w niewiedzy”254.
Takie oto prawdy nieustraszony reformator z narażeniem życia przedstawiał królowej. Z podobną niezachwianą odwagą dążył do celu, modląc się i walcząc w imię Boże, dopóki Szkocja nie uwolniła się od papiestwa.
Ustanowienie protestantyzmu religią państwową zmniejszyło prześladowania, ale nie powstrzymało ich w pełni. Choć porzucono wiele doktryn Rzymu, nadal kultywowano jego liczne obrzędy. Odrzucono zwierzchnictwo papieża, ale jego miejsce zajął król, który stał się głową Kościoła. Nabożeństwa nadal miały niewiele wspólnego z czystością i prostotą ewangelii. Nie rozumiano jeszcze w pełni wielkiej zasady wolności religijnej. Choć protestanccy władcy rzadko stosowali przeciw herezji straszliwe środki, jakich używał Rzym, to jednak nie uznawano prawa, aby każdy mógł czcić Boga w zgodzie z własnym sumieniem. Wymagano, by wszyscy przyjmowali doktryny i zachowywali obrzędy nakazane przez oficjalnie uznawany Kościół. Jeszcze przez następne sto lat w mniejszym lub większym stopniu prześladowano dysydentów.
W siedemnastym wieku odsunięto od służby tysiące pastorów. Pod groźbą ciężkiej grzywny, więzienia i banicji ludziom nie wolno było uczestniczyć w żadnych spotkaniach o charakterze religijnym, o ile nie akceptował ich Kościół. Wierzący, którzy nie chcieli przestać się spotykać, aby czcić Boga, byli zmuszeni czynić to w mrocznych zaułkach, na ciemnych strychach, albo nocą w lesie w ciepłych porach roku. Pod osłoną drzew, w świątyni zbudowanej ręką samego Stwórcy, te rozproszone i prześladowane dzieci Boże gromadziły się, aby w otwierać swoje serca w modlitwie i chwalić Pana. Jednak pomimo wszystkich środków ostrożności wielu cierpiało z powodu swojej wiary. Więzienia były zatłoczone. Rozłączano rodziny. Wielu skazywano na wygnanie do obcych krajów. Mimo to Bóg był ze swoim ludem, a prześladowania nie były w stanie uciszyć słów ich świadectwa. Wielu popłynęło za ocean do Ameryki i tu położyło podwaliny wolności religijnej i obywatelskiej, które stały się ostoją i chwałą tego kraju.
Znowu, jak za dni apostołów, prześladowanie przyczyniło się do rozpowszechnienia ewangelii. W ohydnym lochu pełnym rozpustników i zbrodniarzy John Bunyan oddychał czystą atmosferą nieba; tam właśnie napisał swoją zdumiewającą alegorię o wędrówce pielgrzyma z kraju zniszczenia do niebiańskiego miasta. Przez ponad dwieście lat ów głos z więzienia w Bedford porywał i poruszał ludzkie serca. Wędrówka Pielgrzyma i Łaska obfitująca dla największego grzesznika stały się dla wielu drogowskazem ku ścieżce życia.
Baxter, Flavel, Alleine i inni utalentowani, wykształceni, obdarzeni głębokim chrześcijańskim doświadczeniem, odważnie bronili wiary „raz świętym podanej”. Dzieło, jakiego dokonali ci ludzie, skazani i wyjęci spod prawa przez władców tego świata, nigdy nie zostanie zapomniane. Źródło życia i Działanie łaski Flavela nauczyły tysiące ludzi, jak powierzać swoje serce Chrystusowi. Odrodzony pasterz Baxtera opisywał pewność błogosławieństwa, jakiego mogli doświadczyć ci, którzy pragnęli ożywienia dzieła Bożego, a jego Wieczny pokój świętych spełnił swoje zadanie ukazując pokój, jaki pozostaje dla ludu Bożego.
Sto lat później, w czasie wielkich duchowych ciemności, pojawili się Whitefield i bracia Wesleyowie, którzy nieśli Bożą pochodnię. Pod panowaniem oficjalnego Kościoła lud Anglii popadł w stan duchowego upadku, który z trudem udawało się odróżnić od pogaństwa.
-158-
Ulubionym przedmiotem studiów duchowieństwa była religia naturalna255, która następnie przenikała większość ich kazań. Wyższe sfery pogardzały pobożnością i szczyciły się tym, że są ponad to, co same określały mianem fanatyzmu. Niższe warstwy społeczeństwa tonęły w grzechu i niewiedzy, natomiast Kościołowi brakowało zarówno wiary, jaki i odwagi, aby odbudować zrujnowane dzieło prawdy.
Stracono z oczu wielką prawdę o usprawiedliwieniu przez wiarę, tak jasno wyrażaną przez Lutra; jej miejsce zajęła rzymska zasada głosząca, że zbawienie osiąga się dobrymi uczynkami. Whitefield i bracia Wesleyowie, którzy byli członkami oficjalnego Kościoła, w szczerości serca poszukiwali Bożej przychylności, a nauczono ich, że można ją sobie zaskarbić dzięki cnotliwemu życiu i przestrzeganiu kościelnych obrządków.
Kiedy Karol Wesley pewnego razu ciężko zachorował i był pewien, że zbliża się śmierć, zapytano go, na czym opiera swą nadzieję na wieczne życie. Jego odpowiedź brzmiała: „Z całych sił służyłem Bogu”. Gdy okazało się, że jego odpowiedź nie zadowoliła przyjaciela, który zadał mu to pytanie, Wesley pomyślał: „Cóż to? Czyżby moje wysiłki nie wystarczały, abym miał nadzieję? A gdyby ktoś okradł mnie z moich uczynków? Nie miałbym wówczas nic, na czym mógłbym się oprzeć”256. Tak głęboki był mrok panujący w Kościele, skrywający pojednanie, okradający Chrystusa z Jego chwały i odwracający umysły ludzi od jedynej nadziei zbawienia — krwi ukrzyżowanego Odkupiciela.
Wesley i jego współpracownicy dostrzegli, że prawdziwa religia ma swą siedzibę w sercu i że Boże prawo obejmuje zarówno myśli, słowa, jak i czyny. Przekonani o potrzebie świętości serca, podobnie jak o potrzebie poprawności zewnętrznych zachowań, szczerze postanowili rozpocząć nowe życie. Próbowali przezwyciężyć złe skłonności serca za pomocą usilnych starań i modlitw. Ich życie było pełne wyrzeczeń, uniżenia i miłosierdzia; bardzo dokładnie i surowo przestrzegali każdej reguły, która miałaby przysłużyć się do osiągnięcia tego, za czym tak bardzo tęsknili — świętości, która zapewniłaby im przychylność Boga. Nie mogli jednak osiągnąć tego, czego szukali. Na próżno robili wszystko, aby uwolnić się od potępienia grzechu czy przełamania jego mocy. Była to ta sama walka, której doświadczył Luter w swojej klasztornej celi w Erfurcie. To samo pytanie dręczyło jego duszę: „Jak człowiek może być usprawiedliwiony przed Bogiem?” (Hi 9,2).
Płomień Bożej prawdy, niemal już gasnący na ołtarzach protestantyzmu, miał rozpalić się na nowo od starej pochodni, jaką przez stulecia podtrzymywali czescy chrześcijanie. Po czasach reformacji protestantyzm w Czechach został zadeptany przez Rzym. Każdy, kto odmawiał porzucenia prawdy, musiał uciekać. Niektórzy zbiegli do Saksonii i tam kultywowali dawną wiarę. To dzięki potomkom tych chrześcijan światło prawdy dotarło do Wesleya i jego przyjaciół.
Gdy Jan i Karol Wesleyowie zostali wyświęceni do stanu kapłańskiego, wysłano ich na misję do Ameryki. Na pokładzie statku, którym płynęli, podróżowała również grupa braci morawskich. W drodze zaskakiwały ich gwałtowne burze i Jan Wesley, stając oko w oko ze śmiercią, czuł, że nie ma pewności pokoju z Bogiem. Natomiast tamci Niemcy wykazywali się nieznanym mu spokojem i ufnością.
-159 –
„Na długo wcześniej” — powiedział — „widziałem, jak uczciwi są w swym zachowaniu. Nieustannie dawali dowody swojej uniżoności, spełniając wobec innych pasażerów upadlające posługi, jakich nie podjąłby się żaden Anglik; nie chcieli za nie żadnej zapłaty i żadnej nie przyjmowali, mówiąc, że to wszystko służy ich wyniosłym sercom oraz że ich kochany Zbawiciel uczynił dla nich daleko więcej. Każdy dzień przynosił nowe okazje do tego, aby mogli okazywać niczym niezmąconą łagodność. Gdy ich poszturchiwano, bito czy odpychano, podnosili się i odchodzili; jednak z ich ust nie słyszano ani jednego słowa skargi. Znów nadarzyła się okazja, aby sprawdzić, czy istotnie mają tak nieustraszonego ducha, czy są dalecy od dumy, złości i chęci zemsty. W samym środku śpiewanego przez nich psalmu, którym rozpoczynali swoje nabożeństwo, fala wdarła się na pokład, drąc na strzępy główny żagiel, zalała statek i popłynęła między pokłady, jakby miały nas pochłonąć odmęty. Anglicy podnieśli straszny krzyk. Niemcy natomiast spokojnie śpiewali dalej. Zapytałem potem jednego z nich: «Nie baliście się?». «Dzięki Bogu — nie» — odparł. Zapytałem więc: «A wasze kobiety i dzieci?». Odpowiedział łagodnie: «Nie, nasze kobiety i dzieci nie boją się śmierci»”257.
Kiedy Wesley przybył do Savannah, przez jakiś czas przebywał wśród braci morawskich, a ich chrześcijańska postawa wywarła na nim wielkie wrażenie. O jednym z ich nabożeństw, które uderzająco różniły się od drętwego formalizmu Kościoła anglikańskiego, napisał: „Wielka prostota i powaga panujące w całym zgromadzeniu sprawiły, że niemal zapomniałem o siedemnastu minionych stuleciach i wyobraziłem sobie, że jestem na jednym z tych zgromadzeń, gdzie nie liczyły się pochodzenie i konwenanse; przewodniczył w nich Paweł, który szył namioty, i rybak Piotr, w obecności Ducha Bożego i Jego mocy”258.
Powróciwszy do Anglii, doszedł do jaśniejszego zrozumienia biblijnej prawdy pod kierunkiem pewnego pastora spośród braci morawskich. Był pewny, że w kwestii zbawienia musi porzucić wiarę we własne uczynki i całkowicie zaufać „Barankowi Bożemu, który gładzi grzech świata”. Na spotkaniu braci morawskich w Londynie czytano wypowiedź Lutra opisującą zmianę, jakiej Duch Boży dokonuje w sercu wierzącego. Kiedy słuchał, zapalił się w nim płomyk wiary. „Poczułem w sercu dziwne ciepło” — powiedział. — „Czułem, że w sprawie zbawienia zaufałem Chrystusowi i tylko Jemu: uzyskałem pewność, że On zabrał moje grzechy, tak, nawet moje, i wybawił mnie od prawa grzechu i śmierci”259.
Przez długie lata męczących zmagań, które nie przynosiły pokoju, lata surowego samozaparcia, obwiniania się i upokarzania Wesley wytrwale dążył do jednego celu — poszukiwał Boga. Teraz Go odnalazł; odkrył, że łaska, którą w trudzie pragnął zdobyć przez posty i modlitwy, jałmużny i wyrzeczenie, była darem „bez pieniędzy i bez ceny”.
Gdy raz zasmakował wiary w Chrystusa, jego serce rozpalało pragnienie głoszenia wszędzie wieści o wspaniałej ewangelii niezasłużonej Bożej łaski. „Patrzę na cały świat jak na własną parafię” — powiedział. — „Gdziekolwiek jestem, uważam za właściwe i słuszne, a także za mój święty obowiązek, by oznajmić wszystkim, którzy są chętni słuchać, radosną wieść o zbawieniu”260.
Dalej wiódł surowe i pełne samozaparcia życie, nie było ono jednak teraz podstawą, ale rezultatem wiary; nie korzeniem, ale owocem świętości. Łaska Boża w Chrystusie stanowi podstawę chrześcijańskiej nadziei i będzie się objawiała w posłuszeństwie. Życie Wesleya było poświęcone głoszeniu wielkich prawd, które sam przyjął — o usprawiedliwieniu przez wiarę w pojednawczą krew Chrystusa, a także o odnawiającej mocy Ducha Świętego działającego na serca, przynoszącej owoc w życiu kształtowanym według przykładu Chrystusa.