Wielki Bój – Dzień 041

Rozdział 16 – OJCOWIE PIELGRZYMI 

Angielscy reformatorzy porzucili doktryny katolicyzmu, ale zachowali wiele jego obrzędów. W ten sposób, chociaż Kościół anglikański odrzucił autorytet i credo Rzymu, wykorzystał wiele jego zwyczajów i ceremonii. Twierdzono, że nie są to kwestie dotyczące sumienia; że chociaż nie zaleca się ich w Piśmie Świętym, a zatem nie należą do spraw zasadniczych, to jednak nie są zakazane, więc same w sobie nie są niczym złym. Ich zachowywanie prowadziło do zacierania się granicy, jaka dzieliła zreformowany Kościół od Rzymu, a równocześnie przekonywano, że może to być przyczynkiem do przyjęcia protestantyzmu przez katolików. 

Dla konserwatystów oraz chętnych do kompromisu argumenty te wydawały się w pełni logiczne. Istnieli jednak tacy, którzy mieli inne zdanie. Fakt, że obyczaje te „prowadziły do przerzucenia mostu nad przepaścią pomiędzy Rzymem a reformacją”294, ich zdaniem przemawiał za tym, by ich nie kultywować. Postrzegali je jako symbole niewoli, z której zostali wyzwoleni, a do której nie mieli zamiaru wracać. Uważali, że skoro Bóg przedstawił w swoim Słowie zasady rządzące oddawaniem Mu czci, ludzie nie mogą niczego samowolnie do nich dodawać ani niczego z nich ujmować. Początkiem wielkiego odstępstwa były przecież próby uzupełniania autorytetu Bożego autorytetem Kościoła. Rzym rozpoczął od dodawania tego, czego Bóg nie zakazał, a skończył na zakazywaniu tego, co wyraźnie nakazał. 

Wielu gorąco pragnęło powrotu do czystości i prostoty, jakie charakteryzowały pierwszy Kościół. Część zwyczajów ustanowionych przez Kościół anglikański uważali za pomniki bałwochwalstwa i w swoim sumieniu nie byli w stanie brać w nich udziału. Jednak Kościół wspierany przez władze świeckie nie zezwalał na różnice zdań w kwestii stosowanych form. Uczestnictwo w oficjalnych nabożeństwach było narzucone prawem, a nielegalne spotkania na tle religijnym były zakazane pod karą więzienia, banicji i śmierci. 

Na początku siedemnastego stulecia monarcha, który akurat wstąpił na tron Anglii, oznajmił, że jest zdecydowany sprawić, by „purytanie podporządkowali się, albo (…) wygna ich z kraju, bądź zrobi coś jeszcze gorszego”295. Ścigani, prześladowani i więzieni nie byli oni w stanie dostrzec żadnej nadziei na poprawę swojego położenia w przyszłości i wielu doszło do przekonania, że dla tych, którzy pragną służyć Bogu zgodnie z nakazem sumienia, „Anglia na zawsze przestała być miejscem zamieszkania”296. Niektórzy postanowili w końcu szukać schronienia w Holandii. Napotkali trudności, doznali strat i zasmakowali więzienia. Ich plany doznawały niepowodzenia i wydawano ich w ręce wrogów. Jednak w końcu zwyciężyła ich wytrwałość i znaleźli schronienie w gościnnej ziemi Republiki Holenderskiej297. 

-179-

Uciekając, porzucili swoje domy i majątki, pozbawiając się w ten sposób środków utrzymania. Byli obcy w nieznanym sobie kraju, wśród ludzi innego języka i obyczajów. Aby zarobić na chleb, musieli chwytać się nowych i nieznanych sobie zajęć. Mężczyźni w średnim wieku, którzy przez całe dotychczasowe życie zajmowali się uprawą roli, musieli teraz nauczyć się rzemiosła. Z radością jednak przyjmowali nową sytuację i nie tracili czasu na próżnowanie czy narzekania. Choć często dotykało ich ubóstwo, dziękowali Bogu za błogosławieństwa, jakich bezustannie im udzielał, i odnajdywali radość w duchowej jedności, której nikt już nie zakłócał. „Wiedzieli, że są pielgrzymami i nie zwracali zbytnio uwagi na okoliczności, ale wznosili wzrok ku niebu, swej najukochańszej ojczyźnie, odzyskując w ten sposób spokój ducha”298. 

Na wygnaniu i w obliczu trudności ich miłość i wiara wzmacniały się. Ufali obietnicom Pana, a On nie zawiódł ich w czasie, gdy tego potrzebowali. Przy ich boku stali Jego aniołowie, aby służyć im zachętą i wsparciem. A kiedy wydawało się, że Boża ręka wskazuje im, aby udali się za morze, do kraju, w którym mogliby znaleźć swoje miejsce i pozostawić swoim dzieciom cenny skarb wolności religijnej, bez wahania podążyli naprzód drogą, którą prowadziła ich Opatrzność. 

Bóg pozwolił, aby Jego lud został poddany próbom, by przygotować go do wypełnienia pełnego miłosierdzia planu, jaki dla niego przygotował. Kościół doświadczył poniżenia, aby potem dostąpić wywyższenia. Bóg zamierzał objawić swoją moc w ich sprawie, aby dać światu kolejny dowód na to, że nie porzuca tych, którzy Mu ufają. Wykorzystał wydarzenia w taki sposób, by gniew szatana i knowania złych ludzi przyczyniły się do Jego chwały i aby Jego lud mógł znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Prześladowania i wygnanie otworzyły drogę do wolności. 

Gdy purytanie po raz pierwszy zostali zmuszeni do oddzielenia się od Kościoła anglikańskiego, połączyło ich uroczyste przymierze, że jako wolny lud Boga „będą kroczyli razem po wszystkich Jego ścieżkach, które już znają albo które dane im będzie poznać”299. Był to prawdziwy duch reformy, podstawowa zasada protestantyzmu. Właśnie z takim zamysłem pielgrzymi wyruszyli z Holandii w poszukiwaniu domu w Nowym Świecie. Ich pastor John Robinson, któremu Opatrzność kazała pozostać, pożegnał się z nimi następującymi słowami: 

„Bracia, niebawem się rozdzielimy i tylko Pan wie, czy dożyję chwili, gdy znowu zobaczę wasze twarze. Jednak niezależnie od tego, czy On tak postanowił, czy nie, polecam wam przed Bogiem i Jego błogosławionymi aniołami, abyście nie naśladowali mnie bardziej, niż ja naśladowałem Chrystusa. Jeśli Bóg objawi wam coś przez jakiekolwiek inne swoje narzędzie, bądźcie gotowi przyjąć to tak, jak byliście gotowi dzięki mojej służbie przyjąć cokolwiek, co było prawdą; jestem bowiem głęboko przekonany, że Pan ma jeszcze więcej prawdy i światła, które może wydobyć ze swego świętego słowa”300. 

„Ze swojej strony nie potrafię już bardziej ubolewać nad stanem zreformowanych Kościołów, które doszły do takiego stadium religii, że obecnie nie posuną się dalej niż ci, którzy doprowadzili do ich reformy. Luteran nie da się pociągnąć dalej, niż widział Luter; (…) a kalwiniści, jak widzicie, utknęli tam, gdzie zostawił ich ten, który choć był wielkim mężem Bożym, nie wiedział wszystkiego. Oto nieszczęście, nad którym należy biadać; w swoich czasach byli oni pałającymi i lśniącymi pochodniami, nie zbadali jednak wszystkich Bożych rad; gdyby żyli dziś, przyjęliby nowe światło równie chętnie jak to, które otrzymali na początku”

-180 –

„Pamiętajcie o zobowiązaniu waszego zgromadzenia, w którym postanowiliście kroczyć wszystkimi znanymi wam drogami Pana, a także tymi, które dopiero pozwoli wam poznać. Pamiętajcie o swojej obietnicy i przymierzu z Bogiem oraz ze sobą nawzajem, aby przyjmować każde światło i prawdę, jaka zostanie wam objawiona w Jego spisanym Słowie; równocześnie zaklinam was, abyście uważali na to, co przyjmujecie za prawdę, i rozważnie porównywali ją z innymi prawdami Pisma Świętego, które przyjęliście wcześniej; nie jest bowiem możliwe, aby świat chrześcijański, który tak długo tkwił w antychrześcijańskich ciemnościach, nagle doznał pełni doskonałego poznania”302. 

Pragnienie wolności sumienia sprawiło, że pielgrzymi dzielnie stawili czoła trudom długiej żeglugi przez ocean oraz przetrwali trudy i niebezpieczeństwa dzikich pustkowi, aby z Bożym błogosławieństwem na wybrzeżach Ameryki założyć fundamenty potężnego narodu. Jednak pomimo ich uczciwości i bogobojności nie pojmowali jeszcze wielkiej zasady wolności religijnej. Nie byli gotowi przyznać innym tej samej wolności, dla której uzyskania tak wiele poświęcili. „Jedynie nieliczni z czołowych myślicieli i moralistów siedemnastego wieku mieli bodaj nikłe pojęcie o wielkiej zasadzie wynikającej z nauk Nowego Testamentu, który jedynie Boga uznaje godnym osądzania wiary człowieka”303. Doktryna głosząca, że powierzył On Kościołowi prawo kontrolowania sumienia oraz określania, co jest herezją, i wymierzania za to kary, jest jednym z najgłębiej zakorzenionych błędów papiestwa. Choć reformatorzy odrzucili credo Rzymu, to jednak nie byli całkowicie wolni od jego ducha nietolerancji. Jeszcze nie w pełni rozproszyły się głębokie ciemności, które przez długie lata jego panowania spowijały całe chrześcijaństwo. Jeden z czołowych kaznodziejów kolonii w zatoce Massachusetts powiedział: „To właśnie tolerancja sprawiła, że świat jest antychrześcijański; Kościół zaś nigdy nie straci na tym, że będzie się karało heretyków”304.

-181-

Koloniści przyjęli zasadę, że w organach władzy świeckiej głos mogą zabierać jedynie członkowie Kościoła. Powołano do życia pewien rodzaj Kościoła państwowego i wymagano, aby wszyscy wspierali duchowieństwo, a władzom świeckim udzielono prawa do likwidowania herezji. W ten sposób władza ta znalazła się w rękach Kościoła, co już wkrótce przyniosło nieuchronny rezultat w postaci prześladowań. 

Roger Williams przybył do Nowego Świata jedenaście lat po założeniu pierwszej kolonii. Pojawił się tam, żeby jak pierwsi pielgrzymi cieszyć się wolnością religijną, jednak w odróżnieniu od nich dostrzegał to, co oprócz niego widziało niewielu w jego czasach — że owa wolność stanowi niezbywalne prawo każdego człowieka bez względu na jego przekonania. Był żarliwym poszukiwaczem prawdy i zgadzał się ze stwierdzeniem Robinsona, że pełne światło ze Słowa Bożego nie zostało jeszcze przyjęte. Był „pierwszym, który we współczesnym chrześcijaństwie pragnął zbudować rządy świeckie na zasadzie 

wolności sumienia i równości poglądów wobec prawa”305. Ogłosił, że zadaniem sądu będzie przeciwdziałanie przestępstwu, ale nigdy kontrola sumień. „Ogół czy władze mogą decydować, co należy do wzajemnych obowiązków między ludźmi; jeżeli jednak zechcą określać, co ze strony człowieka należy się Bogu, to tym samym przekraczają swoje kompetencje i wychodzą poza granice bezpieczeństwa; jasne jest bowiem, że skoro władze posiadają taką moc, mogą zadekretować jednego dnia taki zestaw opinii czy wierzeń, a nazajutrz inny. Tak czynili w Anglii różni królowie i królowe, różni papieże i sobory w Kościele rzymskim. W taki sposób wiara stałaby się jedną wielką gmatwaniną”306. Udziału w nabożeństwach oficjalnego Kościoła wymagano pod karą grzywny lub więzienia. „Williams potępił to prawo; najgorszą ustawą w angielskim kodeksie prawnym była ta, która nakazywała przymusową obecność w Kościele parafialnym. Przymuszanie ludzi, aby jednoczyli się z tymi, którzy wierzą inaczej niż oni, jest pogwałceniem ich naturalnych praw; zaciąganie siłą na publiczne nabożeństwo niechętnych czy niewierzących jest jedynie wymuszaniem hipokryzji. (…) «Nikt nie powinien być zmuszany do uczestnictwa w nabożeństwie ani też do łożenia na Kościół wbrew jego przekonaniom» — dodał. «Co?!» — wołali jego przeciwnicy, zdumieni jego doktrynami. — «Czyż robotnik nie 

jest godzien swojej zapłaty?». «Tak» — odparł — «ale od tych, którzy go najmują»”307. Rogera Williamsa szanowano i ceniono jako sumiennego kaznodzieję obdarzonego rzadkimi przymiotami, niezłomną uczciwością i niekłamaną życzliwością, a mimo to nie tolerowano jego nieugiętej postawy wobec prawa władz cywilnych do sprawowania rządów nad Kościołem i nie uznawano jego żądania wolności religijnej. Twierdzono, że gdyby wprowadzono w życie tę nową doktrynę, „obaliłaby ona podstawy państwa i rządu”308. Skazano go na wygnanie z kolonii i ostatecznie, aby uniknąć aresztowania, mimo chłodu i zimowych burz musiał szukać schronienia w nieprzebytych lasach.

Posted in

Droga do Odnowy

Leave a Comment