Wielki Bój – Dzień 046

Rozdział 18 – AMERYKAŃSKI REFORMATOR 

Uczciwy farmer o otwartym sercu, który kwestionował Boże pochodzenie Pisma Świętego, a mimo to szczerze pragnął poznać prawdę, został powołany przez Boga, aby poprowadzić szczególne dzieło — ogłosić, że Chrystus przyjdzie jeszcze raz. Podobnie jak wielu innych reformatorów William Miller we wczesnych 

latach zmagał się z ubóstwem i w ten sposób nauczył się samodzielności i samozaparcia. Członków rodziny, w której wzrastał, charakteryzował duch niezależności i umiłowania wolności, wytrwałość i żarliwy patriotyzm. Te cechy dominowały również w jego charakterze. W czasie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych jego ojciec był kapitanem armii i to, co przeszedł w czasie walk i zmagań w tym burzliwym okresie, przyczyniło się do kłopotów finansowych rodziny, kiedy William Miller był jeszcze chłopcem. 

Był silny, cieszył się dobrym zdrowiem fizycznym i już w dzieciństwie dał dowód niezwykłych zdolności intelektu. W miarę jak dorastał, było to coraz bardziej widoczne. Miał aktywny i dobrze rozwinięty umysł, cechował go także niespożyty głód wiedzy. Chociaż nie udało mu się zdobyć wyższego wykształcenia, zamiłowanie do studiów oraz nawyk ścisłego rozumowania i uważnego krytycyzmu uczyniły z niego człowieka o szerokich horyzontach, obdarzonego zdrowym osądem. Posiadał nienaganny charakter i reputację, jakiej można pozazdrościć. Powszechnie ceniono jego uczciwość, zapobiegliwość i życzliwość. Dzięki swej energii i pilności wcześnie zaczął zdobywać środki do życia, bezustannie pielęgnując swój nawyk uczenia się. Zaszczytnie spełniał swoje zadania na różnych cywilnych i wojskowych stanowiskach i wydawało się, że droga ku bogactwu i zaszczytom stoi przed nim otworem. 

Jego matkę cechowała głęboka pobożność, więc w dzieciństwie religia miała na niego wielki wpływ. Jednak w młodości zetknął się z deistami, których oddziaływanie było silne, gdyż byli oni przeważnie dobrymi obywatelami i otwartymi ludźmi o życzliwym usposobieniu. Ponieważ żyli wśród chrześcijan, otoczenie w pewnej mierze kształtowało ich charaktery. Zalety, dzięki którym zyskiwali szacunek i zaufanie, miały swoje źródło w Biblii, a mimo to wykorzystywali owe cenne dary, aby raczej odciągać innych od Słowa Bożego. Przyłączając się do tych ludzi, Miller przejął ich postawę. Znane powszechnie interpretacje Pisma Świętego ukazywały sprzeczności, które wydawały mu się nie do pokonania; natomiast jego nowa wiara, choć nie miała oparcia w Biblii, nie oferowała w zamian niczego lepszego, więc nadal nie zyskiwał spokoju. Mimo to podtrzymywał te poglądy przez jakieś dwanaście lat. Jednak kiedy miał trzydzieści cztery lata, Duch Święty wpłynął na jego serce, uświadamiając mu jego grzeszny stan. W swoich dotychczasowych poglądach nie znalazł zapewnienia o szczęściu po śmierci. Przyszłość była mroczna i niepewna. Wspominając swoje odczucia z tamtego czasu, powiedział: „Na myśl o nieistnieniu przenikał mnie dreszcz, a poczucie winy prowadziło jedynie do wniosku, że wszyscy zostaną zniszczeni. 

-197-

Niebiosa nad moją głową były jak ze spiżu, a ziemia pod moimi stopami jak z żelaza. Wieczność? Czymże ona była? A śmierć? Im dłużej się zastanawiałem, tym dalej byłem od jakichkolwiek wniosków. Im więcej myślałem, tym bardziej zagmatwane były moje konkluzje. Próbowałem przestać myśleć, ale moje myśli biegły nadal. Czułem się bardzo nieszczęśliwy, choć nie rozumiałem przyczyny tego stanu. Szemrałem i narzekałem, ale nie wiedziałem na kogo. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałem, jak i gdzie odnaleźć prawdę. Rozpaczałem, ale nie widziałem nadziei”. 

Taki stan trwał kilka miesięcy. „Nagle” — pisał potem — „w moim umyśle żywo zajaśniał charakter Zbawiciela. Oto dotarło do mnie, że możliwe jest istnienie istoty tak dobrej i pełnej współczucia, że poświęciłaby samą siebie za nasze występki i w ten sposób wybawiłaby nas od kary za grzech. Natychmiast poczułem, jak piękna musiałaby być ta istota, i wyobraziłem sobie, że oto mógłbym cały rzucić się w jej objęcia, zaufać jej miłosierdziu. Pojawiło się jednak pytanie, jak udowodnić, że taka istota istnieje. Nigdzie poza Biblią nie znajdowałem żadnego dowodu na istnienie takiego Wybawiciela ani na to, co będzie w przyszłości”. „Stwierdziłem, że Biblia przedstawia właśnie takiego Zbawiciela, jakiego potrzebowałem; czułem się zakłopotany, że tak banalna książka zawiera zasady przystosowane do potrzeb upadłego świata. Byłem zmuszony przyznać, że Pismo Święte musi być objawieniem Bożym. Stało się dla mnie rozkoszą, zaś w Chrystusie znalazłem przyjaciela. Zbawiciel stał się dla mnie najznakomitszy spośród tysięcy, a Pismo, które przedtem było niejasne i pełne sprzeczności, teraz stało się lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce. Mój umysł wyciszył się i uspokoił. Odkryłem, że Pan Bóg jest Skałą pośród oceanu życia. Teraz Biblia stała się głównym przedmiotem moich studiów i mogę szczerze przyznać, że badałem ją z wielką przyjemnością. Odkryłem, że nie powiedziano mi o niej nawet połowy. Zdumiewałem się, czemu nie widziałem wcześniej jej piękna i chwały, i nie potrafiłem pojąć, jak w ogóle mogłem ją odrzucać. Odnalazłem w niej wszystko to, czego pragnęło moje serce, lekarstwo na każdą chorobę duszy.

-198 – 

Przestała mi smakować jakakolwiek inna lektura, otworzyłem serce, aby czerpać mądrość od Boga”334. Miller publicznie wyznał swoją wiarę w to, czym wcześniej pogardzał. Jednak jego niewierzący przyjaciele nie omieszkali przytoczyć wszystkich tych argumentów, których on sam często używał, występując przeciwko Bożemu pochodzeniu Pisma Świętego. Nie był wówczas przygotowany, aby udzielić im odpowiedzi. Wnioskował jednak, że skoro Biblia stanowi objawienie Boże, musi być spójna z samą sobą, a ponieważ została dana człowiekowi jako przewodnik, musi być przystosowana do jego pojmowania. Podjął decyzję, że będzie samodzielnie studiował Pismo Święte i przekona się, czy każda domniemana sprzeczność może zostać rozwikłana. 

Postanowiwszy pominąć wszystkie ustalone wcześniej opinie i obejść się bez komentarzy, porównywał teksty, posiłkując się jedynie odnośnikami i konkordancją. Prowadził swoje studium metodycznie i systematycznie; rozpoczął od Księgi Rodzaju i czytając kolejne teksty, nie posuwał się naprzód, o ile znaczenie wersetów nie było dla niego na tyle jasne, że nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Kiedy trafiał na jakąkolwiek niejasność, miał zwyczaj porównywać jeden tekst ze wszystkimi innymi, które wydawały się mieć jakikolwiek związek z rozważaną kwestią. Każde słowo mogło mieć wpływ na koncepcję, jaką zawierał dany werset, a kiedy jego zdaniem była ona zgodna z ideą zawartą w każdym równolegle studiowanym tekście, wątpliwości znikały. W ten sposób zawsze, gdy napotykał niezrozumiały tekst, znajdował wyjaśnienie w innych częściach Pisma Świętego. Gdy studiował, modląc się gorąco o Boże światło, wówczas to, co wcześniej wydawało mu się niezrozumiałe, stawało się jasne. Doświadczył prawdziwości słów psalmisty: „Wykład słów twoich oświeca, daje rozum prostaczkom” (Ps 119,130). 

Z największym zainteresowaniem studiował Księgi Daniela i Apokalipsy, wykorzystując te same zasady interpretacji, i ku swej ogromnej radości odkrył, że można wyjaśnić znaczenie proroczych symboli. Wiedział, że proroctwa dotyczące minionych wydarzeń wypełniły się literalnie; że wszystkie obrazy, metafory, przypowieści, podobieństwa itd. były wyjaśniane za pomocą kontekstu albo definiowane w innych częściach Pisma Świętego, a kiedy pojawiało się wyjaśnienie, należało rozumieć je dosłownie. „Byłem zadowolony” — napisał — „że Biblia to system prawd objawionych, podanych w tak prosty i klarowny sposób, że wędrujący nie musi wśród nich błądzić, choćby był głupcem”335. Każde kolejne ogniwo w łańcuchu prawdy było nagrodą w jego wysiłkach, gdy krok za krokiem podążał przez wielkie tematy proroctwa. Niebiańscy aniołowie kierowali jego myślami i pomagali mu zrozumieć Słowo Boże. 

Przyjmując, że sposób, w jaki wypełniły się proroctwa w przeszłości, stanowi kryterium, które należałoby zastosować do tych, które nadal należą do przyszłości, przekonał się, że popularny pogląd dotyczący duchowego panowania Chrystusa — ziemskiego tysiącletniego królestwa — nie ma poparcia w Słowie Bożym. Ta nauka mówiąca o tysiącu lat sprawiedliwości i pokoju przed widzialnym przyjściem Pana odsuwa grozę dnia Pana na daleki plan. I choć brzmi atrakcyjnie, jest sprzeczna z naukami Chrystusa i Jego apostołów, którzy głosili, że pszenica i kąkol mają rosnąć razem do żniwa, czyli do końca świata; że „ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło”; że „w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy”; że królestwo ciemności będzie trwało aż do przyjścia Pana i zostanie pochłonięte duchem Jego ust i unicestwione blaskiem Jego przyjścia (Mt 13,30, 38-41; 2 Tm 3,13.1; 2 Tes 2,8). 

-199-

Kościół w czasach apostołów nie uznawał doktryny o nawróceniu się całego świata i duchowym królestwie Chrystusa. Chrześcijanie nie przyjmowali jej praktycznie do początków osiemnastego stulecia. Rezultaty, do jakich doprowadziła, były opłakane, jak w przypadku każdego innego błędu. Głosiła, że przyjścia Pana można się spodziewać dopiero w odległej przyszłości, i sprawiała, że nie zwracano uwagi na znaki zwiastujące Jego nadejście. Wywoływała bezpodstawne poczucie pewności i bezpieczeństwa i odwodziła wielu od niezbędnych przygotowań do spotkania z Panem. 

Miller odkrył, że Pismo wyraźnie uczy o rzeczywistym i osobistym przyjściu Chrystusa. Paweł pisze: „Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba” (1 Tes 4,16). A Zbawiciel oznajmia: „[U]jrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach nieba z wielką mocą i chwałą”; „Gdyż jak błyskawica pojawia się od wschodu i jaśnieje aż na zachód, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24,30.27). Będą mu towarzyszyć wszystkie zastępy niebios: „[P]rzyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej i wszyscy aniołowie z nim”. „I pośle aniołów swoich z wielką trąbą, i zgromadzą wybranych jego” (Mt 25,31; 24,31). 

Przy Jego przyjściu zmarli sprawiedliwi zostaną wzbudzeni, a żyjący sprawiedliwi — przemienieni. „Nie wszyscy zaśniemy” — pisze Paweł — „ale wszyscy będziemy przemienieni w jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nieskażeni, a my zostaniemy przemienieni. Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w nieśmiertelność” (1 Kor 15,51-53). W Liście do Tesaloniczan, opisując przyjście Pana, pisze: „Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4,16-17). 

Lud Chrystusa nie otrzyma królestwa aż do czasu Jego powtórnego przyjścia. Zbawiciel powiedział: „A gdy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej i wszyscy aniołowie z nim, wtedy zasiądzie na tronie swej chwały. I będą zgromadzone przed nim wszystkie narody, i odłączy jedne od drugich, jak pasterz odłącza owce od kozłów. I ustawi owce po swojej prawicy, a kozły po lewicy. Wtedy powie król tym po swojej prawicy: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25,31-34). Dzięki przedstawionym opisom widzimy, że kiedy przyjdzie Syn człowieczy, umarli zostaną wzbudzeni nieskazitelni, a żyjący zostaną przemienieni. Dzięki tej wielkiej przemianie będą przygotowani na przyjęcie królestwa; Paweł bowiem pisze: „[C]iało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego ani to, co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone” (1 Kor 15,50). Człowiek w swoim obecnym stanie jest śmiertelny i podlega skażeniu, dlatego nie jest w stanie wejść do Królestwa Bożego, które będzie nieskazitelne i będzie trwało wiecznie. Kiedy jednak Jezus przyjdzie, obdarzy swój lud nieśmiertelnością; a następnie wezwie go, aby objął królestwo, na które dotąd spoglądał jedynie jako przyszły spadkobierca. 

Te i inne fragmenty Pisma Świętego stanowiły dla Millera jasny dowód na to, że wydarzenia, których powszechnie oczekiwano przed przyjściem Chrystusa, takie jak ogólnoświatowy pokój i ustanowienie Królestwa Bożego na ziemi, miały być jego następstwem. Co więcej, wszystkie znaki czasu i warunki panujące na świecie odpowiadały proroczemu opisowi dni ostatecznych. Zmusiło go to do uznania — dzięki studium samego tylko Pisma Świętego — że oto czas przeznaczony dla ziemi w jej obecnym stanie wkrótce dobiegnie końca. 

Posted in

Droga do Odnowy

Leave a Comment