„Jeśli błądzimy, to błagam, abyście pokazali nam, na czym polega nasz błąd. Wykażcie nam w Słowie Bożym, że jesteśmy w błędzie; mamy już dość szyderstwa; ono nigdy nie przekona nas, że nie mamy racji; jedynie Słowo Boże jest w stanie zmienić nasze poglądy. Nasze wnioski sformułowaliśmy z modlitwą i rozwagą, ponieważ mieliśmy na nie dowód w Piśmie Świętym”354.
Ostrzeżenia, jakie Bóg posyłał światu przez swoje sługi, w każdym stuleciu spotykały się z podobnymi wątpliwościami i niedowierzaniem. Zanim bezbożność ludzi przed potopem sprawiła, że Bóg zesłał go na ziemię, najpierw oznajmił im swój zamiar, aby mieli możliwość zawrócenia ze złej drogi, którą podążali. Przez sto dwadzieścia lat rozbrzmiewało w ich uszach nawoływanie do pokuty, aby gniew Boży nie zaowocował ich zniszczeniem. Jednak poselstwo to wydawało im się pustą bajką i nie dawali mu wiary. W swej bezbożności posunęli się do szyderstw z posłańca Bożego, lekceważyli jego błagania, a nawet zarzucali mu zarozumiałość. Jak śmiał samotnie występować przeciwko wielkim tego świata? Skoro poselstwo Noego było prawdziwe, dlaczego nie dostrzegał tego cały świat i dlaczego mu nie wierzył? Przekonania jednego człowieka przeciwko mądrości tysięcy! Nie uwierzyli ostrzeżeniu i nie szukali schronienia w arce.
Szydercy wskazywali na prawa przyrody — na niezmienność pór roku, na błękitne niebo, z którego nigdy nie padał deszcz, na zielone pola odświeżane przez miękką nocną rosę — i wołali: „Czyż on nie opowiada bajek?”. Z pogardą określali głosiciela sprawiedliwości mianem szalonego fanatyka i tym bardziej żywiołowo pogrążali się w przyjemnościach, bardziej zdeterminowani w dążeniu do zła niż wcześniej. Jednak ich niewiara nie powstrzymała przepowiedzianego wydarzenia. Bóg długo znosił ich bezbożność, dając im możliwość pokuty, jednak w wyznaczonym czasie nad tymi, którzy odrzucili Jego miłosierdzie, zapadł ostateczny wyrok.
Chrystus oznajmia, że przed Jego powtórnym przyjściem pojawi się podobne niedowiarstwo. Jak za dni Noego „nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak” — według słów naszego Zbawiciela — „będzie również z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24,39 BT). Kiedy rzekomy lud Boży jednoczy się ze światem, prowadząc jego tryb życia i przyłączając się do niego w zakazanych przyjemnościach; kiedy przepych tego świata stanie się przepychem Kościoła; kiedy dźwięczeć będą weselne dzwony, a wszyscy będą się spodziewali wielu lat dobrej koniunktury na świecie, wówczas, nagle jak spadająca z nieba błyskawica, nastąpi koniec ich świetlanych wizji i złudnych nadziei.
Bóg posłał swojego sługę, aby ostrzegł świat przed nadchodzącym potopem, i tak samo posłał wybranych posłańców, aby ogłosili, że zbliża się ostateczny wyrok. I tak jak współcześni Noemu śmiali się, szydząc z głosiciela sprawiedliwości, podobnie w czasach Millera nawet ci, którzy określali siebie mianem ludu Bożego, drwili ze słów ostrzeżenia.
Dlaczego nauka o powtórnym przyjściu Chrystusa i głoszenie jej było tak niemile widziane przez Kościoły? Przyjście Pana kojarzy się bezbożnym z nieszczęściem i rozpaczą, podczas gdy dla sprawiedliwych tchnie radością i nadzieją. Ta wielka prawda była pociechą dla ufających Bogu przez wszystkie wieki. Dlaczego stała się — podobnie jak sam jej Autor — „kamieniem obrazy” i „skałą, o którą się potknęli” dla tych, którzy uważali się za Jego wyznawców? Przecież nasz Pan osobiście przyrzekł swoim uczniom: „[J]eśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie” (J 14,3). Przecież to nasz pełen współczucia Zbawiciel, przewidując osamotnienie i smutek swoich naśladowców, wysłał aniołów, aby pocieszyli ich zapewnieniem, że powróci osobiście, tak jak wstąpił do nieba. Gdy uczniowie uważnie wpatrywali się w oddalającą się postać Tego, którego tak ukochali, ich uwagę przyciągnął głos: „Mężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo?
-209-
Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba” (Dz 1,11). Słowa aniołów na nowo rozpaliły ich nadzieję. Uczniowie „wrócili do Jerozolimy z wielką radością. I byli zawsze w świątyni, chwaląc Boga” (Łk 24,52-53). Nie cieszyli się, ponieważ Jezus został od nich oddzielony, a oni zostali sami w obliczu doświadczeń i pokus świata, ale dlatego, że przez anioła otrzymali zapewnienie, że On powróci.
Ogłaszanie powrotu Chrystusa powinno być dobrą nowiną przynoszącą wielką radość, podobnie jak anielska wieść dla pasterzy z Betlejem. Ci, którzy naprawdę kochają Zbawiciela, nie mogą inaczej jak z radością przyjąć popartej Słowem Bożym wiadomości, że powraca Ten, w którym spoczęła cała ich nadzieja na życie wieczne; że powraca nie po to, aby być znieważonym, wzgardzonym i odrzuconym jak wtedy, gdy przyszedł po raz pierwszy, ale powraca w mocy i chwale po swój odkupiony lud. Jedynie ci, którzy nie kochają Zbawiciela, pragną, aby nie wracał; nie ma wyraźniejszego dowodu na to, że Kościoły oddaliły się od Boga, niż irytacja i wrogość wywołana tą przysłaną przez niebo wieścią.
Ci, którzy przyjęli naukę o powtórnym przyjściu Chrystusa, odczuwali głęboką potrzebę nawrócenia i poddania się Bogu. Wielu wahało się między związkiem z Chrystusem a światem; teraz poczuli, że powinni podjąć ostateczną decyzję. „Sprawy wieczności stały się dla nich niezwykle realne. Niebo stało się bliskie, a oni poczuli, że są winni przed Bogiem”355. Chrześcijanie budzili się do nowego duchowego życia. Odczuli, że pozostało niewiele czasu, że powinni szybko zrobić dla swoich bliźnich to, czego potrzebują. Sprawy tego świata odsunęły się na dalszy plan; wydawało się, że otwiera się przed nimi wieczność, a kwestie dotyczące wiecznego szczęścia lub nieistnienia przyćmiewają wszystko, co doczesne. Spoczywający na nich Duch Boży nadawał moc ich gorącym apelom, aby ich współbracia i inni grzesznicy przygotowali się na dzień Pana. Ciche świadectwo ich codziennego życia stanowiło bezustanną naganę dla formalizmu nieuświęconych członków Kościoła. Ci zaś nie życzyli sobie, aby przeszkadzano im w ich pogoni za przyjemnościami, w zdobywaniu bogactwa i dążeniu do świeckich zaszczytów. Stąd właśnie płynęły nienawiść i sprzeciw wobec wiary w powrót Chrystusa, a także wobec tych, którzy ją głosili.
Gdy okazało się, że nie da się obalić argumentów dotyczących okresów proroczych, przeciwnicy podjęli starania, by odstraszać od badania proroctw, ucząc, że zostały one zapieczętowane. W ten sposób protestanci podążyli w ślady Kościoła rzymskiego. Podczas gdy ten ostatni zakazywał czytania Biblii, Kościoły protestanckie utrzymywały, że nie da się zrozumieć pewnej ważnej części Słowa Bożego — tej właśnie, która zawiera prawdy w szczególny sposób dotyczące naszych czasów. Duchowni i członkowie Kościołów orzekli, że proroctwa Księgi Daniela i Apokalipsy zawierają niezrozumiałe tajemnice. Jednak Chrystus, nawiązując do wydarzeń, jakie
-210-
miały mieć miejsce w czasach Jego uczniów, skierował ich właśnie do proroctwa Daniela: „[K]to czyta, niech uważa” (Mt 24,15). Natomiast twierdzenie, że Księga Apokalipsy356 jest tajemnicą, której nie da się zrozumieć, stoi w sprzeczności z samym tytułem tej księgi: „Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał mu Bóg, aby ukazać sługom swoim to, co ma się stać wkrótce (…) Błogosławiony ten, który czyta, i ci, którzy słuchają słów proroctwa i zachowują to, co w nim jest napisane; czas bowiem jest bliski” (Ap 1,1-3).
Skoro prorok mówi: „Błogosławiony ten, który czyta”, oznacza to, że istnieją również ci, którzy nie czytają; błogosławieństwo ich nie dotyczy. „[C]i, którzy słuchają” oznacza natomiast, że istnieją tacy, którzy odmawiają słuchania czegokolwiek, co odnosiłoby się do proroctw; błogosławieństwo nie dotyczy również tej grupy. „[I] zachowują to, co w nim jest napisane” — wielu nie przyjmuje ostrzeżeń i wskazówek zawartych w Księdze Apokalipsy; nikt z nich nie może zatem dopominać się obiecanych błogosławieństw. Wszyscy, którzy wyśmiewają się z kwestii, o jakich mówi proroctwo, i szydzą z przekazanych z taką powagą symboli, wszyscy, którzy nie chcą zmiany w swoim życiu i przygotowania się na przyjście Syna Człowieczego, pozostaną bez błogosławieństwa.
Jak w świetle natchnionego Słowa można nauczać, że Księga Apokalipsy jest tajemnicą wykraczającą poza granice ludzkiego zrozumienia? To rozwikłana tajemnica i otwarta księga. Jej studium kieruje umysł ku proroctwu Daniela, a obie te księgi prezentują najważniejsze wskazówki, jakie Bóg przekazał ludziom na temat tego, co wydarzy się przed końcem historii świata.
Przed Janem roztoczyła się głęboka i wstrząsająca wizja doświadczeń Kościoła. Widział sytuację ludu Bożego, zagrażające mu niebezpieczeństwa, zmagania i ostateczne wyzwolenie. Spisał ostatnie poselstwa, które mają posłużyć do zebrania żniwa ziemi — zarówno snopów do niebiańskiego spichlerza, jak i wiązek dla ognia zniszczenia. Zostały mu przedstawione kwestie o wielkiej doniosłości, przeznaczone szczególnie dla Kościoła ostatnich dni, aby ci, którzy powinni zwrócić się od błędu ku prawdzie, zostali powiadomieni o czekających ich trudach i zmaganiach. Nikt nie musi pozostać w nieświadomości w związku z tym, co ma przyjść na świat.
Skąd więc ta powszechna ignorancja w odniesieniu do tak ważnej części Pisma Świętego? Dlaczego tak niechętnie studiuje się zawarte w niej nauki? Jest to wynik przemyślanych wysiłków księcia ciemności, którego zamiarem jest ukrycie przed ludźmi tego, co objawia jego zwiedzenia. Z tego powodu Chrystus, autor wszelkiego objawienia, przewidując, jaki oręż zostanie zastosowany przeciwko studiowaniu Księgi Apokalipsy, zapowiedział, że obdarzy błogosławieństwem każdego, kto będzie czytał, słuchał i przestrzegał słów tego proroctwa.