Ponieważ były zbyt małe, aby podlegać prawu, państwo nie mogło ich ukarać, mogły więc przemawiać w spokoju.
Ruch rozprzestrzeniał się głównie wśród niższych warstw społeczeństwa i aby słuchać ostrzeżenia, ludzie gromadzili się w skromnych mieszkaniach robotników. Dzieci kaznodzieje pochodziły zwykle z rodzin ubogich wieśniaków. Niektóre nie miały więcej niż pięć czy osiem lat; ich życie dowodziło, że kochają Zbawiciela i robią wszystko, by żyć według świętych Bożych przykazań, ale równocześnie przejawiały jedynie taki poziom inteligencji i umiejętności, jakie posiadały inne dzieci w ich wieku. Jednak gdy przychodziło im stanąć przed ludźmi, widać było, że działają pod wpływem silniejszym niż ich wrodzone dary. Zmieniał się ton ich głosu i sposób zachowania i z powagą przekazywały ostrzeżenie o sądzie, wykorzystując słowa Pisma Świętego: „Bójcie się Boga i oddajcie Mu chwałę, gdyż nadeszła godzina Jego sądu”. Potępiały grzechy ludzi, wskazując nie tylko na niemoralność i występek, ale także umiłowanie zbytku i wiarołomstwo, i ostrzegając słuchaczy, by niezwłocznie zrobili wszystko, aby uniknąć grożącego im nadchodzącego zniszczenia.
Ludzie słuchali przejęci. Duch Boży przemawiał przekonująco do ich serc. Wielu zaczynało studiować Biblię z nowym i głębszym zainteresowaniem, zmieniało się życie niepowściągliwych i rozpustnych, inni porzucali swe nieuczciwe praktyki — działy się takie rzeczy, że nawet kaznodzieje oficjalnego Kościoła byli zmuszeni przyznać, że dziełem tym musi kierować sam Bóg.
Wolą Bożą było, aby wieści o przyjściu Pana dotarły do krajów skandynawskich; a kiedy głos Jego sług umilkł, On zesłał swego Ducha na dzieci, aby dzieło mogło zostać wykonane. Kiedy Jezus zbliżył się do Jerozolimy w otoczeniu wiwatujących tłumów, które wśród triumfalnych okrzyków i powiewających palmowych gałązek ogłaszały Go Synem Dawida, zazdrośni faryzeusze wołali, by je uciszył; jednak Jezus odparł, że wszystko to jest wypełnieniem proroctwa, a jeśli powstrzyma wiwatujących, odezwą się kamienie. Onieśmieleni pogróżkami kapłanów i starszych ludzie, wkraczając w bramy Jerozolimy, przestali wznosić radosne okrzyki; jednak dzieci w przedsionkach świątyni podchwyciły ich słowa i machając swoimi palmowymi gałązkami, zaczęły wołać: „Hosanna Synowi Dawida!” (Mt 21,8-16). Kiedy gorzko rozczarowani faryzeusze zwrócili się do Jezusa: „Słyszysz, co one mówią?”, odrzekł: „Tak jest; czy nigdy nie czytaliście: Z ust niemowląt i ssących zgotowałeś sobie chwałę?”. W czasach pierwszego przyjścia Chrystusa Bóg działał przez dzieci i podobnie stało się, gdy przez dzieci przekazał poselstwo o swoim powrocie. Boże Słowo musiało się wypełnić, aby obwieszczenie o przyjściu Zbawiciela dotarło do wszystkich ludów, narodów i języków.
Williamowi Millerowi i jego współpracownikom zlecono głoszenie ostrzeżenia w Ameryce. Kraj ten stał się centrum wielkiego ruchu adwentowego. To tutaj proroctwo o poselstwie pierwszego anioła urzeczywistniło się w sposób najbardziej dosłowny. Pisma Millera i jego przyjaciół dotarły do odległych lądów. Dokądkolwiek na świecie dotarli misjonarze, rozpowszechniali radosną wieść o bliskim powrocie Chrystusa. Daleko i szeroko rozeszło się poselstwo o wiecznej ewangelii: „Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego”.
Świadectwo proroctw, które wydawały się wskazywać, że Chrystus przyjdzie wiosną 1844 roku, wywarło ogromne wrażenie na ludzkich umysłach. Kiedy poselstwo wędrowało od stanu do stanu, wszędzie budziło głębokie zainteresowanie.
-227 –
Wielu było przekonanych, że argumenty wynikające z okresów proroczych są właściwe, i odkładając swoją dumę i uprzedzenie, z radością przyjmowało prawdę. Niektórzy duchowni porzucali zarówno swoje ciasne poglądy, jak i odczucia, wyrzekali się swoich pensji i parafii i przyłączali się do głoszenia poselstwa o przyjściu Chrystusa. Mimo wszystko jednak kaznodziejów, którzy je przyjęli, było stosunkowo niewielu; dlatego jego głoszeniem zajmowały się głównie skromne osoby świeckie. Farmerzy opuszczali swoje pola, rzemieślnicy — swoje warsztaty, kupcy — sklepy, fachowcy — swoje stanowiska; a mimo to liczba pracowników była wciąż niewielka w porównaniu z potrzebami dzieła, jakie było do wykonania. Stan upadłego Kościoła i pogrążonego w grzechu świata stanowił brzemię tych wiernych strażników, więc chętnie znosili trudy, ubóstwo i cierpienie, byle tylko móc wzywać innych do pokuty, prowadząc ich do zbawienia. Chociaż szatan sprzeciwiał się dziełu, ono bezustannie posuwało się naprzód, a wieść o bliskim powrocie Chrystusa przyjmowały tysiące ludzi.
Wszędzie słychać było poruszające świadectwo, które przestrzegało grzeszników — zarówno niewierzących, jak i członków Kościoła — aby zrobili wszystko, żeby uniknąć grożącego im nadchodzącego zniszczenia. Podobnie jak niegdyś Jan Chrzciciel, zwiastun Chrystusa, kaznodzieje przykładali siekierę do pnia drzewa i apelowali o owoce będące skutkiem nawrócenia. Ich żarliwe wezwania pozostawały w żywym kontraście wobec zapewnień o pokoju i bezpieczeństwie, jakie głoszono z wielu kazalnic; gdziekolwiek głoszono to poselstwo, poruszało ono ludzkie serca. Proste, jasne świadectwo Pisma, które Duch Święty przybliżał sercom ludzi, przynosiło głębokie przekonanie, któremu niewielu było w stanie się oprzeć. Ci, którzy jedynie formalnie wyznawali swoją wiarę, budzili się z uśpienia. Dostrzegali swoje upadki, przywiązanie do doczesności, a także swoją niewiarę, dumę i egoizm. Wielu szukało Pana w skrusze i pokorze. Uczucia, które tak długo wiązały ich ze sprawami tego świata, teraz skupili na sprawach nieba. Spoczywał na nich Duch Boży, a oni ze skruszonym i pełnym poddania sercem przyłączali się do apelu: „Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego”.
Grzesznicy pytali ze łzami w oczach: „Co mam robić, żeby być zbawionym?”. Ci, których życie cechowała nieuczciwość, pragnęli naprawić wyrządzone zło. Wszyscy, którzy odnaleźli pokój w Chrystusie, chcieli widzieć, jak inni również korzystają z tego błogosławieństwa. Serca rodziców zwracały się ku dzieciom, a serca dzieci ku rodzicom. Upadały mury dumy i uprzedzeń. Ludzie czynili płynące z głębi serca wyznania, a domownicy działali dla zbawienia tych, którzy byli im najbliżsi i najdrożsi. Często słychać było żarliwe modlitwy wstawiennicze. Wszędzie znajdowali się tacy, którzy w głębokiej udręce zmagali się z Bogiem. Wielu całą noc walczyło w modlitwie, aby zdobyć pewność, że ich grzechy zostały przebaczone; prosili także o nawrócenie krewnych lub sąsiadów.
Na spotkaniach adwentystów gromadziły się wszystkie warstwy społeczeństwa. Biedni i bogaci, wysoko i nisko urodzeni pragnęli z różnych powodów na własne uszy usłyszeć naukę o powtórnym przyjściu Chrystusa. Pan powstrzymywał ducha opozycji, dopóki Jego słudzy nie wyjaśnili podstaw swojej wiary. Niekiedy mówca był bardzo niepewny, ale Duch Boży udzielał mocy głoszonej prawdzie. W zgromadzeniach tych dawało się wyczuć obecność świętych aniołów, a do wierzących codziennie przyłączały się nowe osoby. Gdy na nowo przytaczano dowody na to, że Chrystus wkrótce przyjdzie, całe tłumy z zapartym tchem słuchały tych uroczystych słów. Wydawało się, że niebo i ziemia zbliżyły się do siebie. Moc Boża spoczywała na młodych i starszych. Ludzie wracali do swych domów, chwaląc Boga, a w nocnej ciszy rozbrzmiewał radosny śpiew. Nikt, kto brał udział w tych spotkaniach, nie był w stanie zapomnieć tych niezwykle głębokich scen.
Ogłoszenie dokładnego czasu powrotu Chrystusa wywołało wielki sprzeciw ze strony wielu ludzi ze wszystkich warstw społecznych, począwszy od duchownego stającego za kazalnicą po najbardziej zuchwałego grzesznika.
-228-
Wypełniały się słowa proroctwa: „[W] dniach ostatecznych przyjdą szydercy z drwinami, którzy będą postępować według swych własnych pożądliwości i mówić: Gdzież jest przyobiecane przyjście jego? Odkąd bowiem zasnęli ojcowie, wszystko tak trwa, jak było od początku stworzenia” (2 P 3,3-4). Wielu, którzy twierdzili, że kochają Zbawiciela, deklarowało, że nie sprzeciwiają się nauce o powtórnym przyjściu Chrystusa; sprzeciwiali się po prostu wyznaczaniu konkretnej daty. Jednak wszechwiedzące oczy Boga czytały w ich sercach. Nie chcieli słuchać o przyjściu Chrystusa, który miałby sądzić świat w sprawiedliwości. Byli niewiernymi sługami, ich czyny nie wytrzymywały sprawdzianu Boga, który bada serca, i obawiali się spotkania ze swoim Panem. Podobnie jak Żydzi za czasów pierwszego przyjścia Chrystusa nie byli przygotowani na to, aby przyjąć Zbawiciela. Nie tylko nie chcieli słuchać jasnych biblijnych argumentów, ale także wyśmiewali się z tych, którzy czekali na Pana. Szatan i jego aniołowie triumfowali, urągając prosto w twarz Chrystusowi i Jego aniołom, że ci, którzy wyznają, iż są Jego ludem, mają w sobie tak niewiele miłości względem Niego, że w ogóle nie pragną, aby przyszedł.
Argument, jakiego często używali ci, którzy odrzucali wiarę w powtórne przyjście Chrystusa, brzmiał: nikt nie zna dnia ani godziny. Pismo Święte mówi: „A o tym dniu i godzinie nikt nie wie; ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec” (Mt 24,36). Jasne i stosowne wyjaśnienie tego tekstu przytaczane przez tych, którzy oczekiwali na Pana, i niewłaściwe zastosowanie go przez ich przeciwników było widoczne jak na dłoni. Słowa te Chrystus wypowiedział w trakcie pamiętnej rozmowy z uczniami na Górze Oliwnej, kiedy po raz ostatni wyszedł ze świątyni. Uczniowie zadali Mu pytanie: „[J]aki będzie znak twego przyjścia i końca świata?”. Jezus przedstawił im znaki i powiedział: „[G]dy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, tuż u drzwi” (Mt 24,3.33). Jedna wypowiedź Chrystusa nie mogła zaprzeczać innej. Chociaż nikt z ludzi nie zna dnia ani godziny Jego przyjścia, zostaliśmy poinformowani i zadbano, abyśmy wiedzieli, kiedy będzie się ono zbliżało. Zostaliśmy również pouczeni, by nie lekceważyć Jego ostrzeżenia, nie odrzucać ani nie zamykać oczu na wszystko, co wskazuje, że Jego powrót jest bliski, ponieważ przyniesie to równie zgubne skutki jak tym, którzy żyjąc w dniach Noego, nie wiedzieli, kiedy ma przyjść potop. Zapisana w tym samym rozdziale przypowieść, opowiadająca o wiernym i niewiernym słudze oraz o karze, jaka spotkała tego, który powiedział w swoim sercu: „mój Pan zwleka z przyjściem”, pokazuje, w jaki sposób Chrystus potraktuje i nagrodzi tych, których zastanie czuwających i uczących, że On powraca, oraz tych, którzy tego nie robią. „Czuwajcie więc” — mówi. „Szczęśliwy ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego” (Mt 24,42.46). „Jeśli tedy nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej, a nie dowiesz się, o której godzinie cię zaskoczę” (Ap 3,3).
Paweł mówi o grupie ludzi, którą przyjście Pana zastanie nieprzygotowanych. „[D]zień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy. Gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada, (…) i nie umkną”. Zwracając się do tych, którzy przyjęli ostrzeżenie Zbawiciela, dodaje jednak: „Wy zaś, bracia, nie jesteście w ciemności, aby was dzień ten jak złodziej zaskoczył. Wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności” (1 Tes 5,2-5).
W ten sposób wykazano, że Pismo nie daje zapewnienia ludziom, którzy pozostają w niewiedzy w kwestii zbliżającego się powrotu Chrystusa. Jednak ci, którzy szukali jedynie wymówki, by odrzucić prawdę, stali się głusi na to wyjaśnienie; słowa „nikt z ludzi nie zna dnia ani godziny” brzmiały jak echo w ustach zuchwałych szyderców, a nawet tych, którzy mienili się być kaznodziejami ewangelii Chrystusa.
-229-
Gdy poruszeni do głębi ludzie zaczęli pytać o to, jak mogliby zostać zbawieni, ich duchowi nauczyciele zagradzali im drogę ku prawdzie, usiłując uciszyć ich obawy fałszywą interpretacją Słowa Bożego. Niewierni strażnicy połączyli się w działaniu z arcyzwodzicielem, wołając: „Pokój! Pokój!”, podczas gdy Bóg nie ogłaszał pokoju. Podobnie jak faryzeusze w czasach Chrystusa, wielu nie chciało skorzystać z niebiańskiego królestwa i nie pozwalali tam również wchodzić innym. Są oni winni krwi tamtych ludzi.
Najbardziej pokorni i poświęceni w Kościołach zwykle pierwsi przyjmowali poselstwo. Ci, którzy samodzielnie studiowali Biblię, mogli dostrzec jak niezgodny z nią jest charakter popularnych poglądów na temat proroctwa; wszędzie tam, gdzie duchowieństwo nie kontrolowało współwyznawców i gdzie samodzielnie studiowano Słowo Boże, nauka o powtórnym przyjściu Chrystusa potrzebowała jedynie porównania z Pismem Świętym, aby można było stwierdzić, że pochodzi ona od Boga.
Wielu znosiło prześladowania ze strony swych niewierzących współbraci. Niektórzy, aby móc pozostać w Kościele, zgodzili się zachować milczenie w kwestii nadziei, jaką posiadali; jednak inni czuli, że lojalność wobec Boga nie pozwala im ukrywać w taki sposób prawd, jakie On im powierzył. Liczni zostali odcięci od kontaktu ze społecznością Kościoła tylko dlatego, że wyrażali swoją wiarę w powrót Chrystusa. Niezwykle cenne dla tych, którzy przechodzili podobną próbę wiary, były słowa proroka: „Słuchajcie słowa Pana, wy, którzy drżycie na jego słowo. Wasi bracia, którzy was nienawidzą, którzy wypędzają was ze względu na moje imię, mówią: Niech Pan pokaże swoją chwałę. Ukaże się jednak dla waszej radości, a oni będą zawstydzeni” (Iz 66,5 UBG).
Aniołowie Boży z ogromnym zainteresowaniem przyglądali się temu, jak zostanie przyjęte ostrzeżenie. Kiedy Kościoły odrzuciły poselstwo, aniołowie odwrócili się ze smutkiem. Było jednak wielu takich, dla których to poselstwo nie stało się jeszcze probierzem ich wiary. Wielu zostało wprowadzonych w błąd przez współmałżonków, rodziców czy dzieci i wierzyło, że grzechem jest nawet słuchanie takich herezji jak to, czego uczą adwentyści. Aniołowie otrzymali zlecenie, aby czujnie strzec tych ludzi, gdyż miało na nich spłynąć jeszcze inne światło od tronu Bożego.
Bóg postanowił, że Jego lud zostanie poddany próbie. Jego ręka przesłoniła błąd w obliczeniu proroczych okresów. Nie rozpoznali go ani adwentyści, ani większość najbardziej uzdolnionych spośród ich przeciwników. Ci ostatni powiedzieli: „Wasze wyliczenie jest prawidłowe. Naprawdę ma się wydarzyć coś bardzo ważnego, ale nie jest to wydarzenie, które zapowiada pan Miller. Chodzi o nawrócenie świata, a nie o powtórne przyjście Chrystusa”.
Czas oczekiwania minął, a Chrystus nie przyszedł, by wyzwolić swój lud. Ci, którzy ze szczerą wiarą i miłością oczekiwali Zbawiciela, doświadczyli gorzkiego rozczarowania. A mimo to Bóg osiągnął swój zamiar; sprawdzał serca tych, którzy mówili, że czekają na Jego przyjście. Wśród nich wielu było takich, dla których motywem nie było nic więcej prócz strachu. To, że deklarowali się jako wierzący, nie miało żadnego wpływu na ich serca ani ich życie. Kiedy to, na co czekali, nie wydarzyło się, ludzie ci oznajmili, że wcale ich to nie rozczarowało; nigdy nie wierzyli, że Chrystus przyjdzie. Znaleźli się natomiast wśród pierwszych, którzy szydzili z rozpaczy tych, którzy wierzyli naprawdę.
Jednak Jezus wraz ze wszystkimi zastępami nieba z miłością i współczuciem spoglądał na tych, którzy doznali rozczarowania. Gdyby uniesiono zasłonę, jaka pokrywa widzialny świat, byłoby widać, jak ku tym niezłomnym sercom zbliżają się aniołowie i jak strzegą ich przed ciosami szatana.